NASTĘPNA SESJA:

Z powodu czasoprzestrzennego rozproszenia graczy planuję rozruszać tą kampanię za pomocą dostępnego na podstronie forum (link powyżej). Chcę poprowadzić narrację w formie postów zamieszczanych przez graczy i MG.

30 kwietnia 2009

Log sesji - Sesja II

Bitwa nad Domem w Veraklionie

Flota piratów zaatakowała siedzibę Musashiego w Veraklionie. Początkowa przewaga liczebna wojsk Musashiego szybko została zniwelowana poprzez użycie dziwnej broni, która zakłóca działanie SI kierującej okrętami jego floty. Musashi nakazuje resztkom zaatakowanych flot wykonać opcję "brander", czyli staranować wroga. Pozostałe floty wycofują się pod siły główne, pod osłoną myśliwców i pól minowych. Amberyci przygotowują się do kontrataku, Martin siada za sterami myśliwca, Blake obejmuje dowództwo nad flotą okrętów z polami maskującymi, by zaatakować wroga z flanki, zaś Musashi i Kamui wybierają bezpośrednią drogę do wroga i za pomocą Logrusu przenoszą się na wrogie statki. W ogniu walk, wychodzi na jaw, iż piraci zwani Sępami, prowadzą jihad przeciw Musashiemu uważając go za tyrana terroryzującego Cień. Broń, której używają do zakłócenia działania Cannabis, SI Musashiego, pochodzi z Dworców Chaosu. Mimo ciężkich strat Amberytom udaje się powstrzymać Sępów i zmusić ich do odwrotu w stronę Sektora Oinarr. Dzięki Kamui, Musashiemu udaje się zdobyć jeden nienaruszony niszczyciel z działem Chaosu. Schwytano także jeńców, którzy zdradzają że za wszystkimi atakami stoi ich tajemniczy przywódca.

Plany i Cienie
Amberyci planują odbić Zamek Amber, znajdujący się w rękach Caine'a, Juliana i Neidara. Aby tego dokonać potrzebują broni, armii, a przede wszystkim informacji. Blake i Kamui mają zinfiltrować Zamek natomiast Martin i Musashi zorganizować armię. Jednakże wzmianka o karabinach Avalonu, powoduje dziwną reakcję Kamui, który spodziewał się, iż tylko jemu Random powierzył opiekę nad tą bronią. Blake i Kamui wracają do Cienia Kamui, w którym nie dzieje się dobrze. Rozpacz Królowej Vialle zaczyna wywierać wpływ na otoczenie. Niewidzialni słudzy Kamui tworzą dziwne wzory i obrazy przypominające wielkiego kruka. Kamui kontaktuje się z Mandorem, prosząc aby odnalazł on osobę, która będzie w stanie pomóc Królowej, po czym zaczyna pleść czar, którym uśpi Vialle, tak by nie mogła wyrządzić otoczeniu więcej szkód. Blake w międzyczasie znajduje dziwną figurkę sowy, przez którą nawiązuje kontakt Atutowy! Kamui zaprzecza by figurka stanowiła jego własność. Analizując Atut Blake trafia do dziwnego Cienia, w którym zostaje zaatakowany przez chmarę ptaków. Tylko jego amberyckie cechy i władza nad Wzorcem pozwalają mu wyjść cało z tej opresji. W międzyczasie Martin, Musashi i grupa komandosów z Konfederacji Zaterrańskiej z Veraklionu udają się poprzez Cienie do Avalonu. Część ich oddziału nie wytrzymuje przejścia przez Logrus a część ginie w ataku dziwnych stworów. Avalon jednak pozostaje odcięty również dla Wzorca...

Log sesji - Sesja I

Musashi

Próbując odnaleźć składnik z którego można wykonać proch do karabinów Amberu, Musashi odwiedza kilkanaście Cieni wiedzony mackami Logrusu, lecz bezskutecznie. Cień Avalon, wydaje się być odcięty lub co gorsza zniszczony. Uznany za zaginionego ojciec - Benedykt- kontaktuje się z nim i nakazuje mu odbić Amber. W swoim własnym Cieniu - Veraklionie - następują tajemnicze ataki piratów, niezwykłe jest to iż piratom udaje się dorównać technologicznie flotom Musashiego i zniszczyć wysłane przeciw nim okręty. Musashi wraca do Veraklionu i zbiera pozostałe siły by rozprawić się z piratami...

Blake
Przygotowania do ślubu z Kaliope, córki króla Karelii, zostają nagle przerwane wielką burzą Cienia. Blake porywa narzeczoną i z wielkim trudem, dzięki władzy nad Wzorcem, ucieka przez Cienie. Z opresji ratuje go Kamui, przeciągając przez Atut do swojego Cienia...

Kamui
Kamui poprzez Atut prosi Musashiego o pomoc w dotarciu do Zamku Amber. Ten wstępnie odmawia, informując go że będzie to możliwe dopiero za dzień czasu. Następny kontakt Atutowy ratuje Blake'a i jego narzeczoną przed burzą Cienia. Poprzez ukryte w dziupli drzewa przejście prowadzi ich do swej kryjówki, w której przebywają już królowa Vialle, żona świętej pamięci króla Randoma i syn króla, Martin. Po upływie dnia Kamui ponownie nawiązuje kontakt Atutowy z Musashim, który zaprasza jego, Blake'a i Martina do swojego Cienia...

W chwili gdy wszyscy znaleźli się w Domu Musashiego w Veraklionie - wielkiej asteroidzie zawieszonej w gwiezdnej przestrzeni, nastąpił niespodziewany atak kosmicznych piratów...

26 kwietnia 2009

Pora do Dworców.


Nad taflą spokojnego jeziora stał siwy, zgarbiony starzec i demon przerastający go dwukrotnie. Powietrze było całkiem nieruchome. Panowała absolutna cisza.
- Piękny cień papcio – zauważył Antares. – Po co mnie tu sprowadziłeś? Raczej nie będziesz mnie dziś uczył malować. Sztalugi zostały w domu.
Wiedział, że Dworkin nie lubił przeciągać farb przez Logrus, niektóre z jego unikalnych kolorów burzyły się (jak zresztą wiele cieczy) po takim wstrząsie.
- To niespodzianka, zamknij oczy… - i nie czekając chwycił rękę syna i rozpoczynając jego przemianę.
- Ciekawe w co nauczy mnie przemieniać się dzisiaj papcio? – Pomyślał młody demon i siadając zamknął oczy. Taka transformacja potrafi długo trwać. Zawsze jednak opłacało się czekać. Tym razem jednak minęło zaledwie kilka chwil gdy procesy się zakończyły, gdyż jego ciało odpowiedziało bardzo energicznie na sugestię Starca. Zupełnie jak woda przelewana z dzbana do dzbana, błyskawicznie i bez wysiłku przyjmująca nowy kształt. Wiedział jednak, że jego ojciec jest mistrzem w zmianie kształtów do tego stopnia, że może nawet tworzyć istoty z własnej krwi. Widocznie tym razem po prostu mu się śpieszyło.
Starzec zakończył przemianę syna. Cofnął rękę i lekko westchnął.
- Co sądzisz o tym gwiazdko?
Antares otworzył usta aby zaprotestować przed nazywaniem go w ten sposób, ale gdy otworzył również oczy jego uwaga została przykuta w stu procentach do odbicia w wodzie. W srebrnej tafli odbijał się młodzieniec w wieku dwudziestu paru lat, o jasnej cerze, jasno szarych oczach i perłowo białych włosach. Jego skóra pozostawała bez najmniejszej skazy czy przebarwienia, w całej sylwetce widać było harmonię i siłę.
- To przerażające. – jęknął prawie dziecięcym głosem. – To potworne. – szybko poprawił się obniżając głos o parę oktaw i kaszląc dla niepoznaki. - Co to za stworzenie?
- Ty, mój chłopcze. – Powiedział Dworkin, a na jego twarzy malował się niezrozumiały w tej chwili dla Antaresa uśmiech.
- Ale… ale… - zająknął się ex-demon.
- Och przepraszam gwiazdko! Powinienem pokazać ci wcześniej trochę humanoidów, żebyś się oswoił, a nie trzymać cię tylko w tej otchłani. Ale to naprawdę ty.
- Jak to ja… Nie wciskaj mi bajek papcio. Wiem jak wyglądam, jak się przemienić jak wrócić… - Antares umilkł, zdał sobie sprawę, że komórki jego ciała wiedziały jak osiągnąć tę formę, to dlatego poszło tak szybko.
- Synu – Dworkin siadając na ziemi zaczął mówić tonem wykładu – Amberyci i Chaosyci mają cztery podstawowe formy. Praktycznie jednak można korzystać z dwu. Formę Chaosu znasz, teraz patrzysz na formę amberycką. Pozostają jeszcze forma pierwotna, ale pamiętaj, że do niej przechodź tylko w ostateczności, gdyż mimo swojej zdolności ciągłego shape-shiftu i dostosowywania się warunków otoczenia, forma ta zabierze ci świadomość.
- To jak z niej wrócić papcio?
- Ktoś musi ci pomóc, albo musisz znaleźć się w tak bezpiecznych warunkach by forma zasnęła, pozwalając na uaktywnienie się twojej psychiki. Nie jest to łatwe bo ona nie musi spać. Z pomocą innych osób też nie jest łatwo, bo albo uciekasz przed wszystkim co potencjalnie groźne albo walczysz z tym.
- A ostatnia forma? – Antares był szczerze zainteresowany.
- To Avatar – Dworkin chwilę się zastanawiał nad czymś. – Dla Amberytów to forma jakiegoś mitycznego zwierzęcia a dla Chaosytów to czysty żywioł. – Znów zamilkł na chwilę. – Choć są wyjątki.
Wstał i wyciągnął Atut, przez chwilę się koncentrował a potem rozpoczął rozmowę. Antares taktownie wyshiftował sobie parę błoniastych skrzydeł, a przy okazji trochę piegów i parę zniekształceń i odleciał aby nie słyszeć rozmowy. Cieszył się dłuższą chwilą szybowania w spokojnym powietrzu zanim zawołał go ojciec.
- Pójdziesz do Dworców Chaosu uczyć się jak przejść Logrus. Dowiesz się o Nim wszystko co konieczne by nim władać. Ja nie jestem tam mile widziany, dlatego zajmie się tobą wujek Mandor. Słuchaj jego poleceń jakby były moje,… albo może lepiej nie jak moich bo wpadniesz w kłopoty, a nawet śmiertelne zagrożenie. Zrozumiałeś mnie?
- Tak papcio. – Przytaknął chłopak, zaskoczony kategorycznym tonem ostatnich zdań. Patrzył jednak z niedowierzaniem, w taflę wody gdyż jego ciało powróciło do formy amberyckiej, wykorzystując chwilę gdy rozproszył uwagę, skupiając się na skrzydłach.
- Nie opuszczaj Dworców. – Ciągnął starzec.
- Tak papcio. – Znów przytaknął młodzik.
- Nie rozmawiaj z nikim bez obecności Mandora.
- Tak papcio. – Ton Antaresa stawał się coraz mniej przekonujący.
- Nie używaj publicznie form podstawowych. – Ciągnął Dworkin.
- Oczywiście papo. – Antares był już zupełnie nieobecny.
Jednak błyskawicznie powrócił do rzeczywistości gdy jego ciałem szarpnęło potężne zaklęcie. Zerknął najpierw na ojca a potem na taflę jeziora ale nic się nie zmieniło, wyglądał tak samo jak przedtem.
- Co zrobiłeś ojcze? – Zapytał z wyrzutem chłopak.
- Nic jeśli rzeczywiście mnie posłuchasz. – Odparł starzec z nutką złośliwości. – Wiesz,… ppotrafisz czasem doprowadzić mnie do szewskiej pasji. Dobrze, że jesteś jeszcze przewidywalny… prawie.
A teraz użyj tej karty i idź do wujka Mandora. Spotkamy się jak przejdziesz Logrus.
Ucałował syna w czoło i zniknął.
- I nie mów do mnie gwiazdko. - Powiedział w pustkę nachmurzony Antares. Odwrócił się na pięcie i poszedł zrobić coś z tym fatalnym wyglądem zanim pokaże się wujkowi na oczy.

25 kwietnia 2009

Galeria Atutów

Poniżej zamieszczam link do galerii z Atutami Antaresa oraz atutami graczy. Ponieważ nie jestem rysownikiem, postanowiłem spędzić trochę czasu w internecie i wyszukać obrazy odpowiadające najbardziej, moim zdaniem, naturze przedstawionych osób i miejsc. Porobiłem z nich miksy, lub zretuszowałem i... jest jak jest. Z biegiem czasu będę dodawał kolejne karty. Do tego zasobu zawsze będzie się można odwołać klikając z prawej strony w okienku "Wkład graczy" link "Atuty ANTARESA".


23 kwietnia 2009

Ścieżka Służby - pamiętnik Musashiego Endera

Data 10235.0268

Nie działa, znów nie działa. Moje maszyny dotąd były w stanie skopiować każdą substancję odnalezioną w Cieniach jednak proch z karabinów Avalonu wydaje się wymykać wszelkim znanym mi zasadom chemii. Cannabis nie jest w stanie przeprowadzić analizy cząsteczki, a uzupełniłem jej bazy danych substancjami z tysięcy Cieni. Najwyraźniej to zbyt mało. Przynajmniej kaliber 7.62x51 NATO z Cienia-Ziemi jest na tyle uniwersalny że mogę go dostosować do kilku bardziej zaawansowanych modeli broni niż stare G3 wujka Corwina. FN-SCAR sprawdził się przy próbie wejścia do Amberu, którą przeprowadziliśmy z Martinem, tak samo jak snajperka M110, ale amunicja, brakuje mi amunicji... Tego co mam nie wystarczy na wyposażenie nawet kompanii piechoty. Potrzebuję znaleźć źródło...

Data 10235.4541

Moc kamienia blokującego Atut chyba się wyczerpuje. Mimo amuletu, skontaktował się ze mną Kamui, paplając coś o konieczności wkradnięcia się do zamku Amber. Jasne i co jeszcze. Caine, Julian i ta półryba Neidar z pewnością postawili na nogi całą załogę zamku. Dopóki nie powie mi o co chodzi, może o tym zapomnieć.

Data 10235.6897

Ojciec żyje!! Ciekawe co z ciocią Fi. Nakazał mi odbić Amber. Gerhard raczej nie jest zainteresowany. W międzyczasie konsul Konkordatu Lirańskiego poprosił o wsparcie w walce z bandą piratów. Nakazałem Cannabis aktywację 12 Floty i wysłanie jej w celu wsparcia Lirańskej Milicji. Nie przewiduję problemów.

Data 10235.8875

Cień z prochem Avalonu pozostaje przede mną ukryty. Logrus zmierza do celu, jednak w ostatniej chwili przeciąga mnie zupełnie gdzie indziej. Tak jakby ten Cień został odcięty, zablokowany... Skoro Logrus nie może mnie tam zanieść potrzebuję jakiegoś adepta Wzorca.

Data 10235.9877

To ciekawe. Raporty donoszą o klęsce i zniszczeniu 12 Floty. Nikt w tym Cieniu technologicznie nie dorównuje moim flotom. Muszę przyjrzeć się temu bliżej. Nakazałem Cannabis zebranie pozostałych flot. Ktokolwiek to jest, zadarł nie z tym Amberytą co trzeba. Jeśli mam oswobodzić Amber nie mogę mieć kłopotów na własnym podwórku.

Data 10236.0001

Zostałem zaatakowany!! W chwilę po tym jak przez Atut skontaktował się ze mną Kamui i przeszedł do mnie wraz Martinem i Blake'em, te same okręty piratów, które zniszczyły 12 Flotę, przebiły się przez perymetr obronny Domu. Wszystko zaczyna składa się w jedną całość. Odcięcie Avalonu, burza Cienia w Karelii, w którym mieszkał Blake i teraz ten atak. Ktoś próbuje pozbawić nas podstawy na których mógłby wyjść atak na Amber. Tą flotą dowodzi pewnie Caine...

Pierwsze Ząbki

Wprowadzenie: Zgodnie ze zobowiązaniem podjętym na sesji umieszczam tu opowiadania o Antaresie, synu Dworkina, znanym pod imionami Nathanael, Kamui Shirou, Escherin i wieloma wieloma innymi. Poniżej opowiadanie pierwsze, okres wczesnego niemowlęctwa.

Na początku był Chaos…

był tam również wtedy gdy Antares po raz pierwszy otworzył oczka na świat.


Mała izba wykuta w litej skale, duże okna bez ościeżnic i szyb. W pomieszczeniu widać jedynie dużą, drewnianą skrzynię i dziecinne łóżeczko. Na ścianach naturalistyczne obrazy, ukazujące demony w okropnych pozach, jeden z obrazów spalony do połowy. Wszechogarniający wszystko zapach siarki, piżma i wanilii wydawał się nie przeszkadzać śpiącemu bobasowi. Ale gdy z pomieszczenia obok doleciał stłumiony przez ściany ryk, malec drgnął i zaczął kopać nóżkami. Antares był podobny podobny do swojego ojca. Chociaż (jak miał się przekonać) miało to mieć dla niego wielkie znaczenie. Ale na razie malec nie zdawał sobie z tego sprawy i dzielnie darł kołderkę na strzępy swoimi pazurkami. Fraktale na niebie przeszły nagle z czerwieni w głęboki fiolet ale lewa strona nieba załamała się i przyjęła metalicznie srebrną barwę, rozlewając oślepiające światło po całym dominium. Antares zamrugał i spojrzał na świat. Najpierw zobaczył sufit… gotycko-barokowy z bogato rzeźbionym ożebrowaniem. Potem jego wzrok powędrował w kierunku prawego okna gdzie fraktale już powoli kontynuowały swoją zmianę kolorów dążąc teraz do żółci i zmieniając swój układ w kształt wirującej galaktyki. Potem spojrzał w okno na wprost ale tam widać było teraz nicość. Malec przekręcił główkę w lewo wygrzewając się w srebrnym cieple. W tym momencie w drzwiach stanął demoniczny smok. Jego pysk z rogami osadzony był na pokrytym łuskami humanoidalnym tułowiu, z którego sterczały olbrzymie błoniaste skrzydła. Całości dopełniały nogi zakończone ostrymi jak brzytwy pazurami. Demonica zatrzymała się chwilę w wejściu analizując aktualne prawa chaosu w pomieszczeniu. Gdy uznała że wiele się nie zmieniło, podeszła do łóżeczka, sprawdziła temperaturę mleka z butelki Johnson & Johnson Poland sp. z o.o i zaczęła karmić malca. Antares rozpoznał ją od razu, ten zapach czuł od pierwszych chwil gdy pojawił się w Otchłani. Teraz jednak chłonął „Bebiko 2” na równi z cudownym obrazem swojej matki. Uśmiechnął się lekko, na co matka zareagowała mruknięciem przypominającym pocieranie dwóch szyb pomiędzy którymi są ziarna piasku. Maluch odprężył się, zamknął obie pary powiek. Matka kontynuowała „mruczenie” widząc, że synek powoli otula się skrzydełkami i zasypia. Butelka była już prawie pusta, matka poprawiła pieluchę, która trochę się poluzowała wokół ogonka. Nagle w kołysce rozległ się cichy dźwięk i butelka odskoczyła od pyszczka Antaresa. Demon spojrzał zaskoczony na butelkę, teraz pozbawioną smoczka przy pomocy niezbyt równego cięcia. Z kołyski dochodziły dźwięki żucia gumy. Matka wyszczerzyła kły, w czymś co chyba tu uchodziło za uśmiech. Bezszelestnie odsunęła się od kołyski i wyjęła kartę. Połączenie nastąpiło prawie natychmiast. W „oknie atutowym” widać było starca za stosem książek porozrzucanych w nieładzie na biurku.

- Co się stało Sashmir? – zapytał lekko zaniepokojonym głosem.

- Wszystko w porządku, myślę że ucieszy cię wiadomość, że naszemu maleństwu wyrznęły się ząbki, wszystkie w jedną chwilę. – szepcząc demon jeszcze bardziej wydobywał nutę szkła i piasku w swoim głosie.

- Nie użyłaś shiftowania? – zainteresował się Dworkin.

- Nie skarbie. – Demon zdawał się być bardzo podniecony i z trudem panujący nad sobą.

- Widzisz mówiłem ci, że jest w nim też dużo podobieństwa do ciebie – ojciec uśmiechnął się przelotnie – a teraz wybacz ale mam w głowie interesujące doświadczenie. – przerwał kontakt.

- Na pewno jest podobny do mnie - szepnęła już do siebie - ale te kolory... w rodzinie nikt takich nie miał.

Podeszła do łóżeczka, maluch spał już. Delikatnie wyjęła mu z pyszczka, uzbrojonego teraz w rząd ostrych trójkącików, pogryzioną końcówkę smoczka. Wyrzuciła resztki kołderki w ścianę i wyjęła z kufra pełnego okryć kolejną dziecięcą kołderkę w kwiatki. Wiedziała, że niedługo będzie cieszyć się jego bliskością, w końcu jej syn jeśli przeżyje stanie się Lordem Logrusu i władcą Wzorca. A to oznacza, że może stać się jedną z najpotężniejszych istot jakie zna świat i poza świat. Jeśli przeżyje. Ale teraz wyrżnęły mu się ząbki… Przechyliła w zamyśleniu głowę lekko w lewą stronę i spojrzała na Antaresa jednym z tych swoich spojrzeń, rozmarzonych spojrzeń, ponownie ukazując rząd potężnych kłów. Każdy normalny Amberyta nazwał by to spojrzenie: „Już mi nie uciekniesz, mam cie i zamierzam zjadać cię po kawałeczku”. Ale co to znaczy normalny w Otchłani Chaosu?...

22 kwietnia 2009

Dziewięciu dresów Amberu - cz. I

Ilekroć Amber mieszał się w moje prywatne życie, zawsze oznaczało to kłopoty.

Najpierw ojciec postanowił na pięć minut pojawić się w moim uporządkowanym świecie, obdarzając mnie wzorcem, odpowiadając na pytania, których nie chciałem mu zadawać a wiele innych pozostawiając bez odpowiedzi. Potem jego cienie kolejny raz wstrząsnęły moim radosnym i podróżniczym życiem, ostrzegając mnie przed zdradzieckim wujostwem i ofiarowując miecz, który teraz noszę przy pasie. Hmm... Akurat Wzorzec i miecz są całkiem w porządku, mimo, że nie całkiem wiem jak działają. Zacznijmy jeszcze raz.

Ilekroć Amber mieszał się w moje prywatne życie, przeważnie oznaczało to kłopoty.

Trwały przygotowania do mojego ślubu z córką króla Karelii. W zasadzie nie wiem dlaczego się na niego zdecydowałem, ale miało być fajnie. Miałem zostać następcą tronu, dowódcą armii, floty i czego tam jeszcze. Wszystko czego potrzebuje osoba z moimi aspiracjami i zdolnościami. I wtedy pojawił się Amber i wszystko trafił szlag.

Najpierw skontaktował się ze mną ten, jak mu tam, Natanael, wyglądający wypisz-wymaluj jak nocne marzenie pedofila i ostrzegł przed zbliżającą się zagładą. Zagłada w postaci drżenia ziemi, kłębiących się czarnych chmur i czego tam jeszcze nastąpiła chwilę później. Cóż było myśleć - miecz w łapkę, kobietę w drugą łapkę i w nogi przez wzorzec. Plan dobry, tylko że wzorzec jakoś nie chciał zadziałać. Pewnie nie było zasięgu czy coś, jak to w trakcie burzy. Popsuł się i tyle.

Poprosiłem pana N. żeby przeciągnął mnie do siebie przez atut. I dobrze, bo nie wiadomo jak by się to dla mnie skończyło. Zabrał nas do swojej rezydencji w jakimś cieniu. Co to za miejsce! Od samego widoku zrobiło mi się gorzej - zamek na unoszącej się w powietrzu skale, jakieś mosty, jakieś latające łodzie. Kto to wymyślił? Cóż - było nie było, zająłem się uspokajaniem Kaliope i zapoznawaniem z innymi gośćmi Natanaela.

Kogo tam nie było! Niewidoma królowa Amberu, której męża zabił jakiś uzurpator, jakiś Martin (chyba jej syn) - straszna beksa, do tego jacyś fruwający służący i inne dziwy. Wizja Salvadora Dali byłaby normalniejsza od tego pokręconego miejsca i dziwnego towarzystwa.

Uradziliśmy, że to pewnie ci uzurpatorzy są odpowiedzialni za wszystko - i za burzę, która zniszczyła moje niedoszłe królestwo, i za śmierć Randoma - króla Amberu i w ogóle za wszystko. Cóż - tron Amberu wart jest zdobycia, a przebywanie z moją niczego nie rozumiejącą małżonką to średnia opcja. Znacznie lepiej jest działać - uradziliśmy więc, że zgromadzimy wojska i odbijemy Amber. Musashi, skośnooki syn Benedykta postanowił nam pomóc. Przeciągnął nas do siebie przez atut. Nie zdążyłem się nawet rozejrzeć po pomieszczeniu i przywitać jak należy, gdy coś zaczęło się trząść.

Pewno znowu trzeba będzie uciekać. Ech, życie...