Nad taflą spokojnego jeziora stał siwy, zgarbiony starzec i demon przerastający go dwukrotnie. Powietrze było całkiem nieruchome. Panowała absolutna cisza.
- Piękny cień papcio – zauważył Antares. – Po co mnie tu sprowadziłeś? Raczej nie będziesz mnie dziś uczył malować. Sztalugi zostały w domu.
Wiedział, że Dworkin nie lubił przeciągać farb przez Logrus, niektóre z jego unikalnych kolorów burzyły się (jak zresztą wiele cieczy) po takim wstrząsie.
- To niespodzianka, zamknij oczy… - i nie czekając chwycił rękę syna i rozpoczynając jego przemianę.
- Ciekawe w co nauczy mnie przemieniać się dzisiaj papcio? – Pomyślał młody demon i siadając zamknął oczy. Taka transformacja potrafi długo trwać. Zawsze jednak opłacało się czekać. Tym razem jednak minęło zaledwie kilka chwil gdy procesy się zakończyły, gdyż jego ciało odpowiedziało bardzo energicznie na sugestię Starca. Zupełnie jak woda przelewana z dzbana do dzbana, błyskawicznie i bez wysiłku przyjmująca nowy kształt. Wiedział jednak, że jego ojciec jest mistrzem w zmianie kształtów do tego stopnia, że może nawet tworzyć istoty z własnej krwi. Widocznie tym razem po prostu mu się śpieszyło.
Starzec zakończył przemianę syna. Cofnął rękę i lekko westchnął.
- Co sądzisz o tym gwiazdko?
Antares otworzył usta aby zaprotestować przed nazywaniem go w ten sposób, ale gdy otworzył również oczy jego uwaga została przykuta w stu procentach do odbicia w wodzie. W srebrnej tafli odbijał się młodzieniec w wieku dwudziestu paru lat, o jasnej cerze, jasno szarych oczach i perłowo białych włosach. Jego skóra pozostawała bez najmniejszej skazy czy przebarwienia, w całej sylwetce widać było harmonię i siłę.
- To przerażające. – jęknął prawie dziecięcym głosem. – To potworne. – szybko poprawił się obniżając głos o parę oktaw i kaszląc dla niepoznaki. - Co to za stworzenie?
- Ty, mój chłopcze. – Powiedział Dworkin, a na jego twarzy malował się niezrozumiały w tej chwili dla Antaresa uśmiech.
- Ale… ale… - zająknął się ex-demon.
- Och przepraszam gwiazdko! Powinienem pokazać ci wcześniej trochę humanoidów, żebyś się oswoił, a nie trzymać cię tylko w tej otchłani. Ale to naprawdę ty.
- Jak to ja… Nie wciskaj mi bajek papcio. Wiem jak wyglądam, jak się przemienić jak wrócić… - Antares umilkł, zdał sobie sprawę, że komórki jego ciała wiedziały jak osiągnąć tę formę, to dlatego poszło tak szybko.
- Synu – Dworkin siadając na ziemi zaczął mówić tonem wykładu – Amberyci i Chaosyci mają cztery podstawowe formy. Praktycznie jednak można korzystać z dwu. Formę Chaosu znasz, teraz patrzysz na formę amberycką. Pozostają jeszcze forma pierwotna, ale pamiętaj, że do niej przechodź tylko w ostateczności, gdyż mimo swojej zdolności ciągłego shape-shiftu i dostosowywania się warunków otoczenia, forma ta zabierze ci świadomość.
- To jak z niej wrócić papcio?
- Ktoś musi ci pomóc, albo musisz znaleźć się w tak bezpiecznych warunkach by forma zasnęła, pozwalając na uaktywnienie się twojej psychiki. Nie jest to łatwe bo ona nie musi spać. Z pomocą innych osób też nie jest łatwo, bo albo uciekasz przed wszystkim co potencjalnie groźne albo walczysz z tym.
- A ostatnia forma? – Antares był szczerze zainteresowany.
- To Avatar – Dworkin chwilę się zastanawiał nad czymś. – Dla Amberytów to forma jakiegoś mitycznego zwierzęcia a dla Chaosytów to czysty żywioł. – Znów zamilkł na chwilę. – Choć są wyjątki.
Wstał i wyciągnął Atut, przez chwilę się koncentrował a potem rozpoczął rozmowę. Antares taktownie wyshiftował sobie parę błoniastych skrzydeł, a przy okazji trochę piegów i parę zniekształceń i odleciał aby nie słyszeć rozmowy. Cieszył się dłuższą chwilą szybowania w spokojnym powietrzu zanim zawołał go ojciec.
- Pójdziesz do Dworców Chaosu uczyć się jak przejść Logrus. Dowiesz się o Nim wszystko co konieczne by nim władać. Ja nie jestem tam mile widziany, dlatego zajmie się tobą wujek Mandor. Słuchaj jego poleceń jakby były moje,… albo może lepiej nie jak moich bo wpadniesz w kłopoty, a nawet śmiertelne zagrożenie. Zrozumiałeś mnie?
- Tak papcio. – Przytaknął chłopak, zaskoczony kategorycznym tonem ostatnich zdań. Patrzył jednak z niedowierzaniem, w taflę wody gdyż jego ciało powróciło do formy amberyckiej, wykorzystując chwilę gdy rozproszył uwagę, skupiając się na skrzydłach.
- Nie opuszczaj Dworców. – Ciągnął starzec.
- Tak papcio. – Znów przytaknął młodzik.
- Nie rozmawiaj z nikim bez obecności Mandora.
- Tak papcio. – Ton Antaresa stawał się coraz mniej przekonujący.
- Nie używaj publicznie form podstawowych. – Ciągnął Dworkin.
- Oczywiście papo. – Antares był już zupełnie nieobecny.
Jednak błyskawicznie powrócił do rzeczywistości gdy jego ciałem szarpnęło potężne zaklęcie. Zerknął najpierw na ojca a potem na taflę jeziora ale nic się nie zmieniło, wyglądał tak samo jak przedtem.
- Co zrobiłeś ojcze? – Zapytał z wyrzutem chłopak.
- Nic jeśli rzeczywiście mnie posłuchasz. – Odparł starzec z nutką złośliwości. – Wiesz,… ppotrafisz czasem doprowadzić mnie do szewskiej pasji. Dobrze, że jesteś jeszcze przewidywalny… prawie.
A teraz użyj tej karty i idź do wujka Mandora. Spotkamy się jak przejdziesz Logrus.
Ucałował syna w czoło i zniknął.
- I nie mów do mnie gwiazdko. - Powiedział w pustkę nachmurzony Antares. Odwrócił się na pięcie i poszedł zrobić coś z tym fatalnym wyglądem zanim pokaże się wujkowi na oczy.
NASTĘPNA SESJA:
Z powodu czasoprzestrzennego rozproszenia graczy planuję rozruszać tą kampanię za pomocą dostępnego na podstronie forum (link powyżej). Chcę poprowadzić narrację w formie postów zamieszczanych przez graczy i MG.
26 kwietnia 2009
Pora do Dworców.
Subskrybuj:
Posty (Atom)