NASTĘPNA SESJA:

Z powodu czasoprzestrzennego rozproszenia graczy planuję rozruszać tą kampanię za pomocą dostępnego na podstronie forum (link powyżej). Chcę poprowadzić narrację w formie postów zamieszczanych przez graczy i MG.

25 maja 2010

Ścieżka Służby (VI)

Data 10233.004

Logrus cisnął mnie w sam środek jakieś średniowiecznej bitwy, wprost przed szarżę oddziału lekkiej kawalerii. Całe szczęście byłem w demonicznej postaci, więc uniknąłem stratowania wzbijając się w powietrze. Niestety druga strona zaczęła szyć strzałami i postrzępiła mi skrzydła i znów spadłem na jazdę. Dobrze że przynajmniej na ich karki. Trochę ich to rozgniewało i postanowili mnie nadziać na lance. Zrobiłem im małe trzęsienie ziemi Logrusem i pociąłem Mieczem, to się zreflektowali i zaczęli gadać po ludzku, to jest w thari. Okazało się że to jakaś ruchawka między krajami Złotego Kręgu Begmą i Kashfą. Znów pewnie chodzi o jakieś mało istotną wioskę czy inny pagór, który jest strategicznie ważny dla obu stron. Nie zamierzałem marnować na nich czasu. Wróciłem do Veraklionu.

Data 10233.248
Sytuacja na wojnie z Sępami zaczęła się stabilizować, wokół sektora Oinarr powstał w miarę jednolity front, ale przeciwnik także skonsolidował swoje siły i pozyskał kolejnych sojuszników. Muszę jak najszybciej zakończyć tę wojnę, bo odciąga mnie od ważniejszych zadań. Potrzebna mi jest przewaga. Zobaczmy... taktyka Sępów opiera się głównie na dziale Chaosu, przed którym nie mam obrony. Przydałby się Wzorzec a nim nie władam. Po wyłączeniu SI używają krótkozasięgowej broni energetycznej. Załogowe statki zniwelują kwestię promienia destabilizującego, ale potrzebne mi jest coś na dłuższy dystans... A więc rakiety. Instalacja wyrzutni i magazynów na dostępnych okrętach zajmie jednak zbyt dużo czasu. A więc zewnętrzny zasobnik rakietowy przenoszący 10 rakiet z nowymi głowicami laserowymi. Każda rakieta przenosi 4 jednorazowe ciężkie grasery. Na bliską odległość nie oprze się im żaden pancerz. Ponadto część rakiet będzie wyposażona w głowicę ECM. Co prawda Sępy używają szerokiej zbieraniny elektroniki, i zagłuszanie nie będzie w 100% efektywne ale powinno wystarczyć na ewentualną obronę przeciwrakietową. Zasobnik taki okręty mogą przenosić na promieniach ściągających, no i w ładowniach dla ewentualnego ataku z zaskoczenia. Rozpoczynamy produkcję. Jeszcze niech tylko Gerard dotrze do Amberu to będę mógł przekazać mu Karabiny Avalonu. Mnie nie będą już potrzebne, a w Amberze na pewno przydadzą się bardziej. Mam też nadzieję że z Vialle wszystko w porządku. Przecież capnął ją ten palant Kamui. Ale wszystko po kolei...

Data 10233.401
Plan jest prosty. Wciągamy Sępów w pułapkę a ja będę przynętą. Rozpuściliśmy plotkę że będę wizytował oddziały frontowe z niewielkim oddziałem. Tego Sępy nie przepuszczą. Niestety tylko jedno miejsce nadaje się na przygotowanie pułapki, w pozostałych dwóch starcie będzie raczej wyrównane. Cóż musimy niestety na to iść...

Data 10233.899

Sukinsyn... ale boli. Jak zwykle nawet najlepsze plany sypią się średnio po 15 minutach. Przy polu asteroid Viggo, czyli pierwszym przystanku, oczywiście nikt się nie zjawił. Flota Sojuszu musiała więc lecieć chwilę za mną.W otwartej przestrzeni jednak już czekali. Zjawił się też sam szefuncio, ten sam demon, który ganiał Midian przez Cienie. Okazało się że cwaniak skopiował dla swojej floty generator pola maskującego i wyszło że Sępów jest dwa razy więcej niż przypuszczałem. Zasobników rakietowych się jednak nie spodziewał i z eskadry goniącej mój mały oddział ostał się jedynie pancernik dowodzenia. Moje fregaty były jednak bez szans więc posłałem je do samobójczego ataku a sam przeniosłem się na mostek wroga. Utniesz łeb to reszta się sama rozpadnie, mawiał mój pomylony ojciec. Demon przedstawił się jako Ehezis z Otchłani, twierdził że podobnych jemu jest wielu i wszyscy przybyli by mnie zniszczyć. Cóż podobni jemu, będą musieli się ustawić w kolejce. Demona wziąłem na przetrzymanie, zmęczył się, odsłonił to ciąłem go po tej protezokończynie. Chciał mnie zdekoncentrować tym, że wciągnął flotę Sojuszu w pułapkę, ale się nieco pomylił w oczekiwaniach i ponownie odsłonił. Gdyby się nie napatoczył jakiś palant z karabinem, skończyło by się tylko na paru siniakach, ale tak dostałem serią po plecach a demon próbował odgryźć dziobem Zbroję by się do mnie dobrać. Odciąłem mu w końcu łeb i na próbach się skończyło. Trochę jednak potrwa zanim poskładam żebra i wyleczę tę dziurę w płucu. Ale mój Cień jest bezpieczny...

07 maja 2010

Log sesji - Sesja V

Musashi

Musashi budzi się z Pierwotnego Kształtu jako metalowy człowiek-maszyna w tajnej bazie amerykańskiej armii. W tym kształcie zdemolował kawałek New Jersey w Cieniu-Ziemi, dopóki nie został powstrzymany. Impulsem który obudził Amberytę był obraz kobiety dosiadającej Jednorożca, który dotknął go swym rogiem. Używając sprytu Musashi odsuwa od siebie groźbę natychmiastowego zniszczenia, a z pomocą Logrusu i swych umiejętności udaje mu się uciec. Wracając do swego Cienia, odkrywa iż jego samotnia znów została zaatakowana przez Sępy. Z uwagi na niedokończone prace nad osłoną przed promieniem Chaosu, floty broniące Domu zostały rozproszone i rozbite. Nie mając innej drogi wyboru, Musashi odwołuje się do pomocy innych mieszkańców Cienia, obiecując im swoją wiedzę i opuszczenie na zawsze tego Cienia. Większość frakcji udziela mu tej pomocy, przerywając oblężenie Domu. Zostaje zawiązany sojusz veraklioński, który ma za zadanie uwolnić Veraklion od Sępów. Musashi przekazuje dowodzenie sojusznikom, a sam na polecenie Caine'a udaje się na poszukiwanie Vialle by sprowadzić ją do Amberu na pogrzeb króla Randoma.

Kamui
(Ocenzurowano na polecenie MG)

Together again... unfortunately...
Kamui kontaktuje się przez Atut z Musashim, który udał się do Cienia-Ziemi, do apartamentów Flory w poszukiwaniu śladów, mogących naprowadzić go na Vialle. Po wstępnej rozmowie pełnej nieufności, decydują się wyruszyć wspólnie do Cienia Kamui, gdyż tam ostatnio widzieli królową. Cień okazuje się być opuszczony nawet przez pomocników Kamui, jak się później okazało zmienionych w puchacze. Pełno za to w nim kruków - zwiastunów kłopotów. Musashi zauważa jednakże w zamku Vialle i rusza na jej ratunek. Kruki opuszczają Cień przez wielki wir. Kiedy Musashi dociera do królowej, zauważa że toona była tą kobietą na Jednorożcu, która wyrwała go z Pierwotnego Kształtu. Musashi i Kamui, który ma wobec Vialle własne plany dynastyczne udają się do Amberu.

Amber

Musashi przeprowadza własne śledztwo w sprawie śmierci króla Randoma. Wszelkie poszlaki wskazują na Neidara, syna Caine'a. Nikt jednak nie chce uwierzyć mu co do planów Dworkina i Benedykta. W międzyczasie Llewella, która najwyraźniej również wspiera Dworkina, pokazuje Kamui Wzorzec. Ten nie zamierza go jednak przechodzić, przynajmniej na razie. W trakcie konduktu pogrzebowego znów pojawiają się kruki, zwiastujące powstanie burzy Cienia. Starsi Amberyci chronią królową, ale obydwaj bohaterowie, znów zostają ciśnięci poprzez Cienie. Los Amberu pozostaje niewiadomą...

06 maja 2010

Ścieżka Służby (V)

Data 10232.034

Ocknąłem się w jakimś tajnym laboratorium, przypięty klamrami do metalowej kozetki. Wyglądając jak jakaś przeraźliwa kombinacja człowieka i maszyny. Wyszło na to że w Pierwotnym Kształcie zmieniłem się w jakiegoś cholernego cyborga i skasowałem kawałek New Jersey. Nic nie pamiętam... choć jak we śnie przypominam sobie jakąś kobietę dosiadającą białego konia. Nie nie konia... jednorożca. Dotknął mnie rogiem, a wtedy się obudziłem. Cóż na filmie który pokazali mi ten profesorek i wojskowy w bazie wyglądało to nieco inaczej. Rozjechali mnie czołgiem a później przyłożyli z jakiejś wiązki EMP i tak mnie obezwładnili. Tylko czemu szukałem Vialle? Najgorszy kac jaki ostatnio miałem.  Do tego moralniak. Jeszcze ta cholerna Midian wpakowała mi się do głowy przez Atut i nie wiadomo co z niego wyciągnęła. Nie miałem ochoty na kolejną rozwałkę Bogu ducha winnych żołnierzy, więc zagrałem na "ostatniego syna Kryptona". Wcisnąłem im bajeczkę, że niby jestem ostatnim przedstawicielem zniszczonej cywilizacji i że cała sytuacja wniknęła z awarii mojego statku kosmicznego i że coś mi się "poprzestawiało" od oglądania w Internecie filmów pokazujących reakcję Ziemian na istoty cybernetyczne. Obietnica podzielenia się kosmiczną wiedzą, podziałała. Nie usmażyli mnie znów tą wiązką, którą cały czas mieli we mnie wycelowaną. Zacząłem podawać im wzór na zimną fuzję. Odpowiednio szybko, żeby się jajogłowi trochę zmęczyli. Wtedy wypróbowałem coś nowego. Wlazłem im macką Logrusu do systemu. Metodą prób i błędów, oraz paru bluescreenów i 404, dobrałem się do systemu przeciwpożarowego i wypełniłem salę halonem (prymitywne, doprawdy). Wyrwałem się z więzów, zabrałem swoje rzeczy i prysnąłem stamtąd. Logrus wyrzucił mnie gdzieś w Teksasie w knajpie pełnej rednecków. Cóż chociaż Ci się nie zdziwili... Skoro 2,5 metrowy cyborg nie jest w stanie przerazić Teksańczyka, to już nie wiem co. Cholera, może powinienem przeprowadzić tu jakiś mały zaciąg... Po chwili byłem już sobą i wróciłem do domu.

Data 10232.592

Szlag by trafił te Sępy. Zbyt długo mnie tu nie było i mój Dom stał się celem kolejnego ataku. Cannabis nie zdołała do tej pory dokończyć prac nad tym promieniem destabilizującym i moja flota znów została rozproszona i zniszczona. Cannabis zdołała oprzeć się do tej pory kilkunastu atakom i próbom abordażu, ale większość Zewnętrznego Pasa Obrony została już też wyłączona z walki. Dodatkowo przez Atut zameldował się Caine, nakazujący mi sprowadzić Vialle na pogrzeb króla Randoma. No cóż. Sępy wydają się znać moją taktykę i sposób prowadzenia walki. Ich sprzęt także ukierunkowany jest na walkę z moją flotą. A więc... wysłałem wiadomość do Zatterran, Pszczelan, Liran i wszystkich pomniejszych frakcji z prośbą o pomoc. Obiecałem im przekazać całą swoją zgromadzoną wiedzę i opuścić Veraklion. Ku mojemu zdziwieniu zjawili się prawie wszyscy i przegonili Sępów. Zawiązaliśmy Sojusz Veraklioński, przekazałem im resztę floty do obsadzenia, stocznie do rozbudowy kolejnych okrętów oraz systemy e-learningu do szybkiego poznania potrzebnej im wiedzy.  Ich Rada Admirałów zaplanuje atak na Sektor Oinarr, a jeden ze zdolniejszych dowódców da mi znać przez Atut kiedy atak się rozpocznie. Mogę więc ruszać po Vialle.

Data 10232.899

Próbowałem cofnąć się Logrusem po własnych śladach, ale zgubiłem ślad znów w Cieniu-Ziemi w apartamencie Flory, gdzie znów dorwały mnie te jej wilczki. Po chwili (nie do wiary, że ten sukinsyn nadal żyje!!) skontaktował się ze mną przez Atut Kamui. Mam przynajmniej nadzieję, iż Dworkin zmarnował  dużo mocy, by go poskładać do kupy. Chłystek twierdzi że nie zgadza się z planami swojego i mojego tatusia odnośnie zniszczenia Amberu, ale w Dworcach nie przejawiał jakoś chęci by mi pomóc. Skoczyłem do jego Cienia, gdzie w jego zamku pasło się tysiące kruków. Ale była też tam Vialle!! Zacząłem truć ptaszyska iperytem to się wyniosły przez wielki wir w materii Cienia. Emanacji Logrusu już tu nie było, ale nie znalazłem też tej części Karabinów Avalonu, które niby miał Kamui. Albo blefował, albo Logrus je ma. Na szczęście Vialle nic nie było. Wtedy dopiero to dostrzegłem. To Vialle na Jednorożcu wyciągnęła mnie z Pierwotnego  Kształtu. Wraz z Kamui zabraliśmy ją do Amberu. Ten chłystek chce ją poślubić!! Może jeszcze władcą Amberu zostać!!! Po moim, a prędzej jego trupie!!!

Data 10233.001
Cholera znowu się popieprzyło. Po powrocie do Amberu Vialle poczuła się lepiej, ale nie dałem rady już z nią porozmawiać. Stwierdziłem że może znajdzie czas po pogrzebie króla. Jeszcze ten Kamui się przy niej kręcił ciągle. Ale zjazd rodzinny dał mi okazję do przeprowadzenia małego śledztwa. Jak próbowałem zdobyć z Martinem Amber zaraz po zabójstwie Randoma, bronili go Caine z Julianem i Neidarem. Julian dowiedział się o śmierci króla od Caine'a, a ten podobno od Neidara. Caine wydawał się zdziwiony faktem że Neidara nie było z nami podczas walki z cieniami Branda. Poza tym leszcz specjalizuje się w Atutach, więc chyba miał możliwość dokonania skrytego ataku. Problem polega na tym że nikt mi raczej nie uwierzy. Ani Caine, ani Martin nie uwierzyli także w rewelacje dotyczące Dworkina, Kamui i Benedykta, a Gerard nawet nie chciał ze mną rozmawiać. Najgorsze jednak wydarzyło się podczas pogrzebu. Znowu pojawiły się te kruki Chaosu i sztorm Cienia. Próbowałem dotrzeć do Vialle w tym całym zamieszaniu, ale coś, chyba Logrus, cisnęło mną znów przez cienie.

Data 10233.003

Wiem, co muszę zrobić…