NASTĘPNA SESJA:

Z powodu czasoprzestrzennego rozproszenia graczy planuję rozruszać tą kampanię za pomocą dostępnego na podstronie forum (link powyżej). Chcę poprowadzić narrację w formie postów zamieszczanych przez graczy i MG.

29 maja 2009

Dziewięciu dresów Amberu - cz IV

I znowu wszystko poszło całkiem nie tak jak miało pójść, od początku do końca. Głupi dzieciak, musiał się akurat napatoczyć. Ale od początku.

Zapowiadało się nieźle - plan był taki, że po nastraszeniu czerwonej hołoty inwazją z Amberu (pełen sukces) miałem pojechać do Pałacu Zimowego Letniego i uratować króla. Znalazłem konia, przebrałem się w odpowiedni mundur i jako kurier Feliks Dzierżyn pojechałem na linię frontu.

Wtedy w lesie napotkałem Beniamina - jednego z krewnych mojej przyszłej żony - uciekającego konno przed pogonią. Cholerny dzieciak, otoczyli go w zrujnowanej świątyni rogatego konia. Nie mogłem go tak zostawić, w końcu to prawie rodzina. Był to krok nierozważny - troszeczkę przeceniłem swoje możliwości, przez co te czerwone ścierwa prawie mnie wykończyły. Prawie. Rana zadana krzywym sztyletem boli jak diabli.

Z pomocą przyszedł mi jakiś typ z kuszą wyglądający jak Lawrence z Arabii albo inny Teletaliban. Przedstawił się jako Rinaldo - już po tym jak zastrzelił z kuszy ostatniego z napastników - po czym postanowił przedstawić mi jakąś propozycję. Zważywszy na okoliczności, raczej nie będę skłonny mu odmówić. W końcu podobno to rodzina...

24 maja 2009

Ścieżka Służby (IV)

Data: niewiadoma

Podczas nauki w Dworcach uczono mnie, że kiedy stracisz władzę nad zmianą kształtu i ogarnie cię Pierwotny Kształt, jedyne co możesz zrobić by nie pogrążyć w szaleństwie, to skoncentrować umysł na jednej rzeczy i powtarzać ją w kółko. W ten sposób nie zatracisz swojej osobowości... duszy... mimo ze twoje ciało poddawane jest ciągłym zmianom. Więc rozpamiętuję. Pamiętam jak Logrus wypchnął mnie w Dworcach, jak Kamui przyznał się że jego ojciec to Dworkin, jak ten stary szaleniec wyjawił swój plan zniszczenia Amberu i nasłania na siebie obydwu Wzorców, jak mój własny ojciec popiera ten plan!!!! Pamiętam zaskoczenie na twarzy Kamui kiedy rozpłatałem go Mieczem, pamiętam Florę ze spokojem potwierdzającą słowa Dworkina, pamiętam jak władowałem jej kulę w serce, pamiętam ból przedramienia miażdżonego kłami jej owczarza, brzęk tłuczonego szkła i świst powietrza. Wiem co muszę zrobić. Ten zdrajca Kamui, w jakiś sposób zdobył Karabiny Avalonu, to dlatego tak dziwnie zareagował kiedy dowiedział się że je mam i dlatego nasłał na mnie Gerarda. A jeśli ukrył je w tym swoim Cieniu to Logrus zna teraz tajemnicę Karabinów i może je wykorzystać przeciw Amberowi. Czy ten Benedykt obok Dworkina był prawdziwym Benedyktem? Biorąc pod uwagę fascynację Amberytami we Dworcach i zaawansowane zdolności zmiennokształtności, któryś z Lordów mógł "stać" się Benedyktem. Ale jak mam to sprawdzić? Wyzwać go na pojedynek? Jeśli okaże się że to naprawdę mój ojciec, nie dotrzymam mu pola. Ale najpierw muszę odzyskać kontrolę... odzyskać kontrolę... odzyskać kontrolę... pamiętać...

Log sesji - Sesja IV

Midian

Midian budzą odgłosy na korytarzu Zamku Amber. Wyglądając zza drzwi, zauważa światło pod drzwiami pokoju swojej matki Flory. Drzwi są jednak zamknięte. Midian próbuje włamać się do pokoju co powoduje aktywację magicznej pułapki - czaru umożliwiającego czytanie w myślach. Za drzwiami jednak znajduje Florę, poobijaną i poranioną. Flora zdradza Midian, że to Benedykt ją tak urządził i że zamierza on wszystkich pozabijać. Jednakże na informacje Midian o otrzymaniu Atutów Amberytów i spotkaniu Jednorożca, Flora reaguje zdziwieniem i twierdzi, że niczego takiego jej nie dawała. Flora twierdzi że w Zamku nie będzie dla Midian bezpiecznie i sugeruje jej udanie się do Dworców Chaosu, gdzie znajdzie schronienie u Dworkina. Wręcza jej Atut, dzięki któremu będzie mogła się tam przenieść. Midian korzysta z karty przenosząc się do malowniczej winnicy z małym dworkiem w centrum. Flora kontaktuje się z nią przez Atut i ostrzega przed odbieraniem kontaktów Atutowych od tego momentu. Sugeruje także skorzystanie z tajnego przejścia znajdującego się w szafie na piętrze dworku. Korzystając z przejścia Midian trafia do Dworców Chaosu, do pomieszczenia przypominającego wielką salę teatralną. Tam wita ją kamerdyner Dworkina, o wyglądzie błękitnoskórego elfa, Hyeronimus. Ten prowadzi Amberytkę do kolejnej sali i każe spocząć na wielkiej sofie. Prosi o cierpliwość, gdyż Dworkin przyjmie ją kiedy będzie gotowy i znika. Po chwili dziwny stwór, wygladający jak taca na słoniowych nogach przynosi jej napitek. Midian czeka dłuższy czas i kiedy w końcu zamierza zareagować, do komnaty nagle wpada Musashi...

Kamui
Pchnięty Logrusem, Kamui pojawia się w sali pełnej trofeów wojennych i tarcz. Orientuje się że trafił gdzieś na rubieże Dworców Chaosu. Po chwili w sali poprzez przejście w kominku pojawia się Benedykt z przewieszonym przez plecy mini-gunem. Kamui wstępnie sądzi, że Benedykt zamierza go zabić, lecz ten wita go w nowo założonej Linii Barimen. Benedykt oznajmia Kamui, że szykuje się ostateczne starcie Wzorca z Logrusem, a Kamui zdradza mu że Musashi dysponuje Karabinami Avalonu i że Caine wysłał go i Musashiego do Dworców, w celu zakończenia konfliktu między Amberem a Dworcami. Benedykt doprowadza go do miejsca w którym czekają Midian i Musashi...

Rewelacje, czyli rozpętuje się piekło
Ponownie połączeni bohaterowie, oczekują na widzenie z Dworkinem. Podczas rozmowy Kamui przypadkowo zdradza, że Dworkin jest jego ojcem. Po chwili pojawia się Hyeronimus, który oznajmia, iż mogą się już spotkać się z jego panem. Poprzez przeście w sofie Amberyci trafiają do kolejne j komnaty, przypominającej salę wykładową, gdzie na katedrze stoi Dworkin a zaraz za nim Benedykt. Dworkin wita przybyłych słowami "Witajcie Barimenowie..." Okazuje się że Dworkin w odwiecznym starciu Logrusu z Wzorcem zamierza ponownie stanąć po stronie Logrusu i przywrócić swojej Linii rangę na Dworcach, poprzez przejęcie kontroli nad Kościołem Węża. Twierdzi, że poprzez powstanie Wzorca Corwina, zniszczona została równowaga między Logrusem, a Wzorcem, toteż Dworkin zamierza napuścić na siebie oba Wzorce aby sprawdzić który z nich przetrwa. Później zniszczy ten słabszy. Zniszczenie Wzorca spowoduje jednak zniszczenie wszelkich opartych na nim cieni a także i Amberu. Z niedowierzaniem Musashi słucha jak Benedykt potwierdza plany Dworkina. Największy obrońca Amberu, planuje jego zniszczenie. Kamui zaś wydaje się podobać ten plan. Rozwścieczony Musashi ścina Mieczem Kamui, po czym ucieka z Midian przez Atut do Flory do Cienia-Ziemi. Jednakże Flora okazuje się wtajemniczona w plan Dworkina i wydaje się go popierać. Musashi strzela do Flory śmiertelnie ją raniąc. Musi jednak bronić się przed wilkami Flory. Udaje mu się zabić Mieczem trzy stwory, lecz zostaje poważnie ranny w lewą rękę. Aby uniknąć kolejnych ataków Musashi wyskakuje z 86 piętra wieżowca ale jeden z wilków wyskakuje za nim. Aby uniknąć śmierci Musashi pozwala swoim zdolnościom zmiany kształtu przejąć nad sobą kontrolę...

17 maja 2009

Ścieżka Służby (III)

Data 10237.453

Martin nie był zadowolony z faktu, że na razie nie zamierzam pomóc mu w zdobywaniu Amberu, ale cóż. Najpierw muszę posprzątać na własnym podwórku. Na szczęście czas płynie tu szybciej niż na Zamku, więc spokojnie mogę zająć się badaniami nad osłoną przed promieniem Chaosu. Mam też kilka pomysłów nad zakończeniem tej całej sprawy z Sępami i naprawą stosunków z mieszkańcami Veraklionu. Na razie wysłałem zakamuflowane sondy do Sektora Oinarr. Gorzej bo 60% moich ciężkich okrętów zostało zniszczonych a pozostałe 25% jest wyłączone z walki. Muszę przeanalizować taktykę Sępów i odpowiednio dostosować swoją.

Data 10237.782
Świetnie. Zero spokoju. Czasem żałuję naprawdę że mam taką rozbudowaną rodzinę. Cały czas poznajesz nowe kuzynostwo. Otóż poprzez Atut skontaktowała się ze mną niejaka Midian, twierdząc że ma mój Atut od Flory. Ścigał ją jakiś stwór Chaosu, ale pomachałem mu Mieczem przed nosem i zrejterował. Ale kiedy ponownie się ze mną skontaktowała bym przeciągnął ją do Veraklionu, był już tam ten chłystek Kamui. Daję głowę ten to mnie potrafi wyprowadzić z równowagi. Oczywiście się do mnie wprosił, choć sugestia w postaci posłanej w jego kierunku kuli powinna dać mu coś do zrozumienia. Oczywiście on i Blake nie wykonali powierzonej im misji i nie zbadali sytuacji w Amberze. Poza tym jak zwykle trzaskał dziobem i sypał setką pomysłów na minutę. A to że napuści złapanych Sępów na siebie, a to że to, że tamto... Próbowałem go wyteleportować w jakieś mniej uczęszczane miejsce Domu, ale cwaniak otoczył się Logrusem. Skończyło się na tym że Martin się wkurzył i wyatutował się do Amberu. No i muszę lecieć za nim.

Data 10237.997
Na Wzorzec, ale jestem zmęczony! W Amberze dzieje się źle. Nastąpił jakiś atak i jedno skrzydło Zamku leży w gruzach. Mogę się pożegnać z oryginałem traktatu mojego imiennika z Cienia-Ziemi. Jeszcze strażnicy zabrali mi Miecz. Dobrze że w porę zahaczyłem go macką Logrusu. Ale i tak przyciągnięcie go kosztowało mnie zbyt wiele siły. Muszę się zregenerować więc idę spać...


Data 10238.222
Szlag by to trafił, przesadziłem z Logrusem. Obudziłem się w samym kombinezonie i Mieczem w ręku w jakimś korytarzu na Zamku. Jeszcze zaraz zjawili się strażnicy, a biorąc pod uwagę moją aktualną pozycję na dworze Amberu zadawaliby mnóstwo niewygodnych pytań, więc się przed nimi schowałem, jak się okazało w pokoju Midian, która chyba spokrewniona jest z Florą. Kiedy już sobie poszli wyskoczyłem przez okno na taras i przemknąłem się blankami do swojego pokoju. Dobrze że chociaż semi-organiczna podściółka kombinezonu pozwala mi przetrwać trochę bez kąpieli. Ale zaraz wparował do mojego pokoju Gerard oskarżając mnie o to że zamierzam użyć karabinów Avalonu do zdobycia tronu Amberu. Z całym szacunkiem dla mojego wuja-siłacza, jest on dość prostym człowiekiem, bo gdyby się przez chwilę zastanowił wiedziałby że nigdy bym czegoś takiego nie uczynił. Służba Amberowi jest moim nadrzędnym celem i nigdy nie postawiłbym swoich ambicji ponad to. Pozostaje tylko pytanie skąd Gerard wiedział o... Ano tak. Udało mi się znaleźć Martina, który zamierza udać się do Złotego Kręgu by zaprosić dostojników na pogrzeb króla. Wydawał się w miarę spokojny, więc chyba dogadał się z Cainem. Ale nie miałem czasu z nim pogadać, bo Caine wezwał mnie i Kamui do siebie. Caine ma dla nas misję. Chce abyśmy udali się do Dworców Chaosu i wyjaśnili z królem Merlinem sprawę nowej wojny między Amberem a Dworcami. No tak, śmierć ambasadora, później ta cała kwestia z cieniami Branda, zupełnie o tym zapomniałem. To tłumaczy też atak na mój Cień i na Karelię. Dobra, królobójstwo i uzurpowanie sobie władzy przez Caine'a schodzi w tej chwili na dalszy plan. Jeśli to Dworce stoją za atakiem na Zamek, to moja lista priorytetów się zmienia.

Memo dla siebie:
1. Pokój między Amberem a Chaosem
2. Królobójstwo i kwestia regencji
3. Sępy w Veraklionie
4. Cienie Branda

Punkty 2-4 rozwiązać w dowolnej kolejności. Dowiedzieć się co wydarzyło się na Zamku? Może Julian?

Data 10238.891
No to się popieprzyło na całego. Dążąc przez Logrus do Dworców zatrzymaliśmy się z Kamui w jego Cieniu. Po przejściu przez wejście w dziupli (durne, doprawdy!) okazało się że w ten jego cały zamek też coś trafiło. Przez przestrzeń stanowiącą niejako fosę płynął statek z trupami na pokładzie, a z jego środka dobiegało dziwne krakanie. A na dziedzińcu siedziała Vialle, blada jak trup, rozsiewając wokół tak mocną aurę strachu i bólu, że przełamała wszelkie mentalne blokady w moim umyśle gdy próbowałem do niej podejść. Przez chwilę przejęła nade mną kontrolę!! Kamui też się nie udało. Ogłuszające kule i czar Chaosyty zostały odbite i to przez Logrus!! Wtedy dostrzegłem ścieżkę do źródła problemu. Kiedy nią podążyłem, zacząłem się czuć jakbym ponownie przechodził próbę Logrusu. I chyba tym razem jej nie zdałem, bo w centrum znalazłem Węża, awatara Logrusu!!! Ten chlasnął mnie macką i posłał gdzieś przez cienie... Chyba muszę poważnie pogadać z Kamui. Ale najpierw dowiem się gdzie jestem...

Interludium - Antares, Musashi

Kamui

Kamui zostawia nieprzytomnego Bleysa u swojego przyjaciela Leto Atrydy w Cieniu Arrakis, a Kaliope w jednej ze swoich samotni w cieniu przypominającym średniowieczną Francję, po czym wraca na Zamek Amber. W głównej bibliotece spotyka Martina ciężko poruszonego ostatnimi wydarzeniami: śmiercią ojca, atakiem na Amber i zniszczeniem ulubionej perkusji Randoma. Niewyparzona gęba Kamui, powoduje że kończy on dzień zwalając się nieprzytomny na podłogę po kilku ciosach Martina. Sugerowanie mu polowania na Cienie jego ojca nie było najlepszym pomysłem. Rankiem po doprowadzeniu się do stanu użyteczności, Kamui udaje się na pogawędkę do Gerarda, który zajmuje się utrzymywaniem obrony w Amberze. Kamui zdradza mu, że Musashi dysponuje karabinami Avalonu i może szykować atak na Amber...

Musashi

Musashi budzi się w jedynym z korytarzy Zamku z wielkim bólem głowy co wskazuje na to że przesadził z użyciem Logrusu, a ten chwilowo przejął nad nim kontrolę. Unika strażników chowając się w pokoju Midian, po czym przez okno, przedostaje się na taras i do swojego pokoju, gdzie doprowadza się do porządku. Zanim udaje mu się dowiedzieć co się dzieje, do jego pokoju wpada wściekłu Gerard, który grozi mu poważnymi konsekwencjami, jeśli użyje on karabinów Avalonu przeciw Amberowi w obecnej sytuacji. Gerard nie slucha wyjaśnień Musashiego, o tym że karabiny powierzył mu Random i że nigdy nie zagroziłby Amberowi. Nie odpowiada mu nawet na pytania o ostatnie ataki. W bibliotece spotyka Martina, który po rozmowie z Cainem zamierza odwiedzić okoliczne cienie ze Złotego Kręgu, by zaprosić oficjeli na pogrzeb Randoma. Martin wydaje się być spokojny o to że Caine obecnie rządzi Amberem...

Ku Dworcom

Musashi i Kamui zostają wezwani do Caine'a. Ten prosi ich o udanie się do Dworców Chaosu do króla Merlina, aby wyjaśnić kwestię toczącej się wojny z Dworcami. Tuż przed całą awanturą z cieniami Branda, w Amberze skrytobójczo zabito ambasadora Dworców, co stało się katalizatorem wydarzeń prowadzących do śmierci Randoma. Amberyci mają wyjaśnić sytuację, jako że ich doświadczenie z Logrusem i wiedza o Dworcach predestynuje ich do tego zadania. W trakcie podróży zatrzymują się w osobistym cieniu Kamui, gdzie sprawy się komplikują. Kryjówka Kamui jest zdewastowana, trójka niewidzialnych służących nie słucha rozkazów, a w centrum wszystkiego znajduje się Vialle, rozsiewająca uczucie strachu, niepewności i żalu tak silne, że Amberytom nie udaje się nawet do niej podejść. Próby ogłuszenia Vialle czy to bronią, czy czarem nie dają skutku, a co najdziwniejsze Vialle osłania się emanacjami Logrusu. Podążając ku źródłu problemu Amberyci natrafiają na awatara Logrusu, Jednookiego Węża, który uderza w nich swoją mocą, posyłając gdzieś przez cienie...

14 maja 2009

Interludium - Blake

Blake z Kaliope docierają do Karelii, gdzie sprawy nie mają się dobrze. Wzdłuż wąskich ulic miasta stoją szubienice, a w oknach wiszą czerwone flagi. Jednym słowem: REWOLUCJA!! Blake usiłuje dowiedzieć się czegoś o sytuacji w mieście, jednak tubylcy odnoszą się do niego nieprzyjaźnie. Próbuje więc skontaktować się przez Atut z Florą by zaopiekowała się Kaliope, lecz miast niej zastaje jakiegoś starca który próbuje przejąć nad nim kontrolę umysłową. Kolejnym kontaktem jest Bleys, ale okazuje się że to on potrzebuje pomocy i Blake ratuje go z jakiegoś więzienia w Cieniu. Nie mając innych opcji Blake próbuje wywieźć Bleys'a i Kaliope z Karelii, lecz zatrzymuje go wściekły motłoch. Po krwawej potyczce Blake'owi udaje się powstrzymac atakujących i zyskać chwilę czasu, by wezwac przez Atut Kamui, który wyciąga ich z kłopotów. Powierzywszy mu opiekę nad narzeczoną i Bleysem, Blake w przebraniu zjawia się z powrotem w Karelii aby wybadac sytuację. Od niejakiego przewodniczącego Deere dowiaduje się, że rewolucja wybuchła dość niedawno i na razie ma lokalny charakter. Król Karelii Ludwig schronił się wraz z gwardią przyboczną w swym pałacu letnim, ale we wszystko może być też zamieszany niedoszły małżonek Kaliope, hrabia Rudolf. Blake postanawia oswobodzić przyszłego teścia...

12 maja 2009

Log sesji - Sesja III

Karelia or bust, oraz szaleństwo Vialle, czyli Cthulhu na ratunek

Na prośbę Blake'a Kamui bada Logrusem stan Złotego Kręgu. Badanie odkrywa cztery potężne wyrwy w Cieniu. Karelia znajduje się w jednej z takich wyrw. W międzyczasie plan Blake'a udania się do Amberu, ulega damskiej perswazji swojej przyszłej małżonki Kaliope, by wpierw sprawdzić jak się mają sprawy w ich przyszłym wspólnym domu. W międzyczasie do Cienia Kamui przybywa Mandor wraz z najlepszym Chaosowym psychoanalitykiem Kluk-lukiem, wyglądającym jak 1,10 m kopia Wielkiego Cthulhu. Kluk-luk rozpoczyna badanie Vialle, której smutek i rozpacz odbija się negatywnie na istnieniu Cienia Kamui. Przed wyruszeniem w drogę Blake'owi udaje się jeszcze obmówić z Mandorem plan wprowadzenia na Dwory Chaosu nowoczesnej technologii piśmienniczej, czyli długopisów. Po opuszczeniu samotni Kamui, on sam, Blake i Kaliope, wyruszają terenówką do Karelii.

Dworkin & Son Co.
W trakcie podróży Kamui otrzymuje Atutowy kontakt od swojego ojca Dworkina, który przeciąga go do swojej pracowni. Dworkin informuje syna, że w Amberze wszystko jest w porządku i szykuje się pogrzeb Króla Randoma, na którym Kamui powinien być. Wręcza mu nowy, dziwnie zdobiony Atut. Atut Midian. Kamui kontaktuje się z nią...

Midian
Flora przekazuje Midian Atuty Amberytów. Następnie spotyka Jednorożca, który wskazuje jej Atut Musashiego. Po czym Cień w którym się znajduje zaczyna wstrząsać dziwna burza, a na horyzoncie pojawia się dziwny stwór, który zaczyna ścigać Jednorożca. Ten znika, pozostawiając Amberytkę samą...

Veraklion
Po powrocie do Veraklionu, Musashi oznajmia Martinowi, iż nie zamierza ruszać z nim na Amber dopóki nie załatwi spraw we własnym Cieniu. Martin oponuje, ale daje się przekonać argumentom szybciej płynącego czasu w Veraklionie, oraz obietnicą wskazania doskonałych wojowników, skrzydlatych Taaloran. W międzyczasie Musashi dopracowuje prototyp osłony przeciw promieniowi Chaosu. Prace zostają przerwane przez przybycie niespodziewanego gościa, Amberytki Midian. Musashi ratuje Midian przed atakiem dziwnego stwora Chaosu, po czym zabiera ją i Kamui do Veraklionu. Midian informuje Amberytów, że otrzymała Atut Musashiego od Flory, ale nie zdradza nic poza tym. Ponieważ Kamui i Blake nie sprawdzili nadal sytuacji w Amberze, Martin postanawia sam sprawdzić jak się mają sprawy...

Amber
Musashi i Midian wyruszają za Martinem do Zamku Amber. Odkrywają iż w międzyczasie Zamek został zaatakowany przez nieznane siły i jedno ze skrzydeł prastarej budowli zostało zniszczone. W Amberze rządzi Caine, wspierany przez swego syna Neidara oraz Juliana i Gerarda. Z uwagi na wydarzenia na Zamku, Martin decyduje się na zawieszenie planów ataku na Amber do czasu zażegnania zewnętrznego zagrożenia.

Kamui w Amberze
Kamui wybiera inną drogę do Amberu i przenosi się do miasta. Panuje w nim wielkie poruszenie z powodu śmierci króla, a ulice patrolują uzbrojeni strażnicy. W zamku Kamui spotyka Neidara, który utyskuje na łagodny sposób traktowania mieszkańców Amberu. Według niego kilka przykładowych egzekucji sprawdziłoby się lepiej. Zmęczony nieokrzesanym towarzystwem Kamui przenosi się do Cabry.

09 maja 2009

Dziewięciu dresów Amberu - cz. III

No to się, że tak powiem, z lekka popierdzieliło, i to głównie przez to, że okazałem się takim sakramenckim kretynem. Powiem tak - powoli zaczynam przeklinać dzień, w którym poznałem pannę Kaliope i aby zrobić na złość moim kuzynom z Amberu postanowiłem zostać księciem Karelii. Nie zrozumcie mnie źle - panna fajna, posażna i zupełnie niczego sobie, ale z perspektywy 500 lat życia na takie rzeczy powinno się patrzeć z dystansem, na chłodno, z innej strony. Mówią, że ludzie uczą się na własnych błędach. Ja się najwyraźniej nie uczę - zawsze lubiłem księżniczki i kiedyś mnie to zgubi. Nu, ale ja tu tak pitu-pitu a Czerwoni pod Smoleńsk podchodzą. Zatem wróćmy do tematu.

Oczywiście gdy tylko moja pani dowiedziała się o naszych planach powrotu do Amberu, zaraz zrobiła mi karczemną awanturę. Karczemną to może nie, raczej salonową, ale było tłuczenie sprzętów, płacze i wszystkie te rzeczy, wobec których mimo kilkusetletniego doświadczenia nadal jestem bezradny jak dziecko. Oczywiście nastąpiła gwałtowna zmiana planów. Jedziemy, ale nie do Amberu tylko do Karelii i nie na wojnę, tylko na ślub. Na mój ślub. Wykazałem asertywność meduzy i zdolności negocjacyjne astrachańskiego kawioru. Dobrze, że moi mołodcy tego nie widzieli...

Tak więc ja, Kaliope i Natanael pojechaliśmy samochodem do Karelii. Natanael spał, Kaliope kimała a ja prowadziłem całą drogę to złorzecząc na nią i swoją głupotę, to nie mogąc się nadziwić jaka jest piękna gdy sobie pochrapuje na przednim siedzeniu mojej terenówki. Po drodze Natanalel obudził się, pogadał z kimś przez atut i zniknął. Cóż, robił już takie rzeczy wcześniej. W końcu to mag.

Być może jego zniknięcie powinno wzbudzić we mnie pewne podejrzenia co do dalszego ciągu naszej eskapady, ale jak ktoś jest głupi to już mu niewiele pomoże. Słowem - dojechaliśmy aż do stolicy i wtedy krew mnie zalała. Czerwone flagi w oknach, szubienice na rogach ulic, barykady i wszechobecny motłoch. Pierwsza myśl - k...wa, Lenin z Dzierżyńskim tu też dotarli? Nienawidzę czerwonej hołoty, nienawidzę.

Druga myśl to uciekać stąd, jak najprędzej, chronić siebie i dziewczynę. Próba nawiązania kontaktu przez atut z Florą zakończyła się rozmową z jakimś starym capem, który pieprzył coś o płonących lasach i grzebał mi w głowie. To go pogoniłem, barana. Szkoda, że ciocia pewnie już nie żyje, fajna była. Potem pomyślałem - wujek Bleys, on nas z tego wyciągnie. Okazało się, że wujek jest w gorszym położeniu już my - wyjąłem go z jakiegoś lochu i wyglądał jak ja po wakacjach na Syberii. Nie było rady - ludzie już zaczęli pokazywać nas palcami - wsiedliśmy do auta i w drogę. Ulice wąskie, jakiś motłoch na prawo i lewo, zrobiło się jak w Groznym albo innym Mogadiszu. W końcu nas dopadli. Paru staranowałem, resztę wysiekłem. Skończyło się na strachu i paru zadrapaniach.

Z pomocą po raz kolejny przyszedł mi Natanael, zabierając Bleysa i Kaliope w bezpieczne miejsce. Mam u niego dług, który będę musiał jakoś spłacić. Teraz jednak mam ważniejsze sprawy. Te skurwiele zajęły cień, mój cień. I przyjdzie im za to zapłacić. Operację "Zniszczenie Czerwonej Zarazy" postanowiłem rozpocząć od ustalenia o co właściwie chodzi. W tym celu przebrałem się za typowego rewolucjonistę i polazłem prosto do stolicy, niby z wieściami od jakiegoś agenta.

Te komusze ścierwa mało mnie nie zdemaskowały. Na szczęście wystarczyło na nich nawrzeszczeć by strzelili obcasami i zaprowadzili mnie do swojej kwatery głównej, w dawnej siedzibie staży miejskiej. Żeby było zabawniej, przedstawiłem się jako Feliks Dzierżyn, ale te matoły nic nie zrozumiały z mojego subtelnego dowcipu. Czerwoni nigdy nie grzeszyli poczuciem humoru. Po pogawędce z niejakim przewodniczącym Deere, ustaliłem co następuje:

1. rewolucja to dość świeża sprawa i prawdopodobnie ogranicza się do stolicy i okolicznych majątków
2. w jakimś stopniu maczał w tym swoje paluszki hrabia Rudolf, niedoszły mąż mojej przyszłej żony - cóż, policzymy się i z nim
3. król broni się w pałacu letnim i chyba potrzebuje pomocy.

Mam więc plan - trzeba oswobodzić króla Ludwiga z oblężenia. Chyba nawet wiem jak to zrobić...

05 maja 2009

Dziewięciu dresów Amberu - cz. II

Ha ha, to znowu ja, Amberu dres, na Chaos wściekły pies! Opowiem Wam co się zdarzyło ostatnio, nie uwierzycie.

Nu, na początek wylądowaliśmy na planie filmowym do Star Warsów, gdzie Musashi odgrywał Lorda Wiadera. "Hhhh... atakują nas rebelianci... hhh... trzecia i piąta flota do sektora... hhh..." Rany, co za typ. Suma summarum wyszło na to, że trzeba mu pomóc bo sobie chłopak z dowodzeniem nie radzi. Dał mi jakąś zamaskowaną flotę, wszedłem czerwonym na tyły i w try miga załatwiliśmy sprawę. Tylko wódka była jakaś taka niesmaczna.

Próbowałem też załatwić temat długopisów, bo mi się dyrektor Cyfropolskiego Piśmienniczego Kombinatu skarżył, że zbytu nie ma. Coś tam zagadałem z Kamui, może się załatwi. Obiecał podzwonić do znajomków z jakiś dworców czy coś. Jak działają na dworcach to pewnie za dużo kasy nie mają, chociaż cholera ich wie. Może jakiś pieniądz z tego wpadnie.

Odwiedziłem też małżonkę w tym dziwnym cieniu kolegi Potencjalnej Ofiary Pedofila i okazało się, że najlepiej byłoby chyba pospiesznie opuścić to miejsce. Ta ślepa królowa jest jakaś taka fiźnięta a w swej fiziowatości fiziuje też cień, w którym akuratnie przebywa. No i wyfiziowała sobie jakieś kruki-wrony, które tak jakoś postanowiły sobie mnie zadziobać. Paskudne rany, ze dwie godziny będę je goił.

Nu, ale jest dobrze - królową podrzucimy chyba Musashiemu, niech mu statek fiziuje (hehehe...), a z Kamui idziemy robić rekonesans w Amberze. Coś się dzieje, coś się dzieje. Nie wiemy jeszcze jak dostaniemy się do środka, ale już mam pewien plan. Grunt to iść do przodu a reszta zrobi się sama.

A - byłbym zapomniał - znalazłem ostatnio gdzieś mój ulubiony kawałek, to Wam puszczę. Podkręćcie basy i słuchajcie!


04 maja 2009

Ścieżka Służby (II)

Data 10236.345
Caine'a nie było wśród atakujących. Przynajmniej nie prowadził ich bezpośrednio. Atakujący zwą się Sępami i traktują walkę ze mną bardzo osobiście. Twierdzą że jestem tyranem, który trzyma całą Gromadę Veraklionu w żelaznym uścisku. Ale w jaki sposób udało im się zgromadzić taką flotę. I jeszcze ta broń. Promień destabilizujący synchronizację SI to technologia pochodząca z Dworców Chaosu i jeszcze ten ich tajemniczy Mesjasz. Caine? Ktoś z Dworców? Dobrze że udało się mi zdobyć jeden nienaruszony niszczyciel. Ten Kamui czasem miewa dobre pomysły, to muszę mu przyznać. Ale skąd ta dziwna reakcja na to że mam karabiny Avalonu. Muszę się dowiedzieć...

Data 10236.491
Czemu oni mnie tak nienawidzą? Członkowie Sępów wierzą bezgranicznie że jestem wcieleniem zła. Nie odkryłem żadnych śladów psychicznej czy chemicznej manipulacji. Gorzej, są zdeterminowani i nie cofają się przed niczym by osiągnąć swe cele. W logach niszczyciela znalazłem informacje o użyciu broni masowego rażenia, i ostrzelaniu celów cywilnych. Sępy nie honorują Konwencji Vegi, którą zaproponowałem wszystkim rasom w Gromadzie. Ja - tyran?? To śmieszne. Nikt nie pamięta już jak wraz z Zatteranami powstrzymałem hordy Magogów? Jak ratowałem cały system kolonii lirańskich przed wielki rozbłyskiem ich gwiazdy, który spopielił całe planety? Plaga czarnej zarazy u Pszczelan, którą pomogłem wyleczyć, nim rozprzestrzeniła się na inne roje? Nigdy nie pragnąłem dla tego Cienia nic więcej, niż tylko spokoju, a teraz nawet moi dawni sojusznicy, czują przede mną strach. Fakt, wykorzystywałem swoją potęgę, tak by żadna ze stron nie mogła zagrozić pozostałym. Czy to znaczy że nadużyłem tej potęgi? Cannabis twierdzi że przy mojej pomocy uda się jej dostroić osłony aby skontrować promień. Ale Martin nalega by ruszyć na Amber i nie mam czasu by się tym zająć. Tyle do zrobienia i tak mało czasu.

Data 10236.998
Avalon nie istnieje albo został skutecznie zablokowany zarówno dla Wzorca jak i dla Logrusu. Niech to szlag. Z tego wszystkiego wystawiłem oddział zatterańskich komandosów na niepotrzebne zagrożenia. Część z nich nie wytrzymała przejścia przez Logrus, i nie zadbałem o ich odpowiednie wyposażenie. Mogłem przewidziec że ich pulsery nie zadziałają. Ładny ze mnie przywódca nie ma co... Z takimi osiągnięciami nie mam co marzyć o ataku na Zamek...

30 kwietnia 2009

Log sesji - Sesja II

Bitwa nad Domem w Veraklionie

Flota piratów zaatakowała siedzibę Musashiego w Veraklionie. Początkowa przewaga liczebna wojsk Musashiego szybko została zniwelowana poprzez użycie dziwnej broni, która zakłóca działanie SI kierującej okrętami jego floty. Musashi nakazuje resztkom zaatakowanych flot wykonać opcję "brander", czyli staranować wroga. Pozostałe floty wycofują się pod siły główne, pod osłoną myśliwców i pól minowych. Amberyci przygotowują się do kontrataku, Martin siada za sterami myśliwca, Blake obejmuje dowództwo nad flotą okrętów z polami maskującymi, by zaatakować wroga z flanki, zaś Musashi i Kamui wybierają bezpośrednią drogę do wroga i za pomocą Logrusu przenoszą się na wrogie statki. W ogniu walk, wychodzi na jaw, iż piraci zwani Sępami, prowadzą jihad przeciw Musashiemu uważając go za tyrana terroryzującego Cień. Broń, której używają do zakłócenia działania Cannabis, SI Musashiego, pochodzi z Dworców Chaosu. Mimo ciężkich strat Amberytom udaje się powstrzymać Sępów i zmusić ich do odwrotu w stronę Sektora Oinarr. Dzięki Kamui, Musashiemu udaje się zdobyć jeden nienaruszony niszczyciel z działem Chaosu. Schwytano także jeńców, którzy zdradzają że za wszystkimi atakami stoi ich tajemniczy przywódca.

Plany i Cienie
Amberyci planują odbić Zamek Amber, znajdujący się w rękach Caine'a, Juliana i Neidara. Aby tego dokonać potrzebują broni, armii, a przede wszystkim informacji. Blake i Kamui mają zinfiltrować Zamek natomiast Martin i Musashi zorganizować armię. Jednakże wzmianka o karabinach Avalonu, powoduje dziwną reakcję Kamui, który spodziewał się, iż tylko jemu Random powierzył opiekę nad tą bronią. Blake i Kamui wracają do Cienia Kamui, w którym nie dzieje się dobrze. Rozpacz Królowej Vialle zaczyna wywierać wpływ na otoczenie. Niewidzialni słudzy Kamui tworzą dziwne wzory i obrazy przypominające wielkiego kruka. Kamui kontaktuje się z Mandorem, prosząc aby odnalazł on osobę, która będzie w stanie pomóc Królowej, po czym zaczyna pleść czar, którym uśpi Vialle, tak by nie mogła wyrządzić otoczeniu więcej szkód. Blake w międzyczasie znajduje dziwną figurkę sowy, przez którą nawiązuje kontakt Atutowy! Kamui zaprzecza by figurka stanowiła jego własność. Analizując Atut Blake trafia do dziwnego Cienia, w którym zostaje zaatakowany przez chmarę ptaków. Tylko jego amberyckie cechy i władza nad Wzorcem pozwalają mu wyjść cało z tej opresji. W międzyczasie Martin, Musashi i grupa komandosów z Konfederacji Zaterrańskiej z Veraklionu udają się poprzez Cienie do Avalonu. Część ich oddziału nie wytrzymuje przejścia przez Logrus a część ginie w ataku dziwnych stworów. Avalon jednak pozostaje odcięty również dla Wzorca...

Log sesji - Sesja I

Musashi

Próbując odnaleźć składnik z którego można wykonać proch do karabinów Amberu, Musashi odwiedza kilkanaście Cieni wiedzony mackami Logrusu, lecz bezskutecznie. Cień Avalon, wydaje się być odcięty lub co gorsza zniszczony. Uznany za zaginionego ojciec - Benedykt- kontaktuje się z nim i nakazuje mu odbić Amber. W swoim własnym Cieniu - Veraklionie - następują tajemnicze ataki piratów, niezwykłe jest to iż piratom udaje się dorównać technologicznie flotom Musashiego i zniszczyć wysłane przeciw nim okręty. Musashi wraca do Veraklionu i zbiera pozostałe siły by rozprawić się z piratami...

Blake
Przygotowania do ślubu z Kaliope, córki króla Karelii, zostają nagle przerwane wielką burzą Cienia. Blake porywa narzeczoną i z wielkim trudem, dzięki władzy nad Wzorcem, ucieka przez Cienie. Z opresji ratuje go Kamui, przeciągając przez Atut do swojego Cienia...

Kamui
Kamui poprzez Atut prosi Musashiego o pomoc w dotarciu do Zamku Amber. Ten wstępnie odmawia, informując go że będzie to możliwe dopiero za dzień czasu. Następny kontakt Atutowy ratuje Blake'a i jego narzeczoną przed burzą Cienia. Poprzez ukryte w dziupli drzewa przejście prowadzi ich do swej kryjówki, w której przebywają już królowa Vialle, żona świętej pamięci króla Randoma i syn króla, Martin. Po upływie dnia Kamui ponownie nawiązuje kontakt Atutowy z Musashim, który zaprasza jego, Blake'a i Martina do swojego Cienia...

W chwili gdy wszyscy znaleźli się w Domu Musashiego w Veraklionie - wielkiej asteroidzie zawieszonej w gwiezdnej przestrzeni, nastąpił niespodziewany atak kosmicznych piratów...

26 kwietnia 2009

Pora do Dworców.


Nad taflą spokojnego jeziora stał siwy, zgarbiony starzec i demon przerastający go dwukrotnie. Powietrze było całkiem nieruchome. Panowała absolutna cisza.
- Piękny cień papcio – zauważył Antares. – Po co mnie tu sprowadziłeś? Raczej nie będziesz mnie dziś uczył malować. Sztalugi zostały w domu.
Wiedział, że Dworkin nie lubił przeciągać farb przez Logrus, niektóre z jego unikalnych kolorów burzyły się (jak zresztą wiele cieczy) po takim wstrząsie.
- To niespodzianka, zamknij oczy… - i nie czekając chwycił rękę syna i rozpoczynając jego przemianę.
- Ciekawe w co nauczy mnie przemieniać się dzisiaj papcio? – Pomyślał młody demon i siadając zamknął oczy. Taka transformacja potrafi długo trwać. Zawsze jednak opłacało się czekać. Tym razem jednak minęło zaledwie kilka chwil gdy procesy się zakończyły, gdyż jego ciało odpowiedziało bardzo energicznie na sugestię Starca. Zupełnie jak woda przelewana z dzbana do dzbana, błyskawicznie i bez wysiłku przyjmująca nowy kształt. Wiedział jednak, że jego ojciec jest mistrzem w zmianie kształtów do tego stopnia, że może nawet tworzyć istoty z własnej krwi. Widocznie tym razem po prostu mu się śpieszyło.
Starzec zakończył przemianę syna. Cofnął rękę i lekko westchnął.
- Co sądzisz o tym gwiazdko?
Antares otworzył usta aby zaprotestować przed nazywaniem go w ten sposób, ale gdy otworzył również oczy jego uwaga została przykuta w stu procentach do odbicia w wodzie. W srebrnej tafli odbijał się młodzieniec w wieku dwudziestu paru lat, o jasnej cerze, jasno szarych oczach i perłowo białych włosach. Jego skóra pozostawała bez najmniejszej skazy czy przebarwienia, w całej sylwetce widać było harmonię i siłę.
- To przerażające. – jęknął prawie dziecięcym głosem. – To potworne. – szybko poprawił się obniżając głos o parę oktaw i kaszląc dla niepoznaki. - Co to za stworzenie?
- Ty, mój chłopcze. – Powiedział Dworkin, a na jego twarzy malował się niezrozumiały w tej chwili dla Antaresa uśmiech.
- Ale… ale… - zająknął się ex-demon.
- Och przepraszam gwiazdko! Powinienem pokazać ci wcześniej trochę humanoidów, żebyś się oswoił, a nie trzymać cię tylko w tej otchłani. Ale to naprawdę ty.
- Jak to ja… Nie wciskaj mi bajek papcio. Wiem jak wyglądam, jak się przemienić jak wrócić… - Antares umilkł, zdał sobie sprawę, że komórki jego ciała wiedziały jak osiągnąć tę formę, to dlatego poszło tak szybko.
- Synu – Dworkin siadając na ziemi zaczął mówić tonem wykładu – Amberyci i Chaosyci mają cztery podstawowe formy. Praktycznie jednak można korzystać z dwu. Formę Chaosu znasz, teraz patrzysz na formę amberycką. Pozostają jeszcze forma pierwotna, ale pamiętaj, że do niej przechodź tylko w ostateczności, gdyż mimo swojej zdolności ciągłego shape-shiftu i dostosowywania się warunków otoczenia, forma ta zabierze ci świadomość.
- To jak z niej wrócić papcio?
- Ktoś musi ci pomóc, albo musisz znaleźć się w tak bezpiecznych warunkach by forma zasnęła, pozwalając na uaktywnienie się twojej psychiki. Nie jest to łatwe bo ona nie musi spać. Z pomocą innych osób też nie jest łatwo, bo albo uciekasz przed wszystkim co potencjalnie groźne albo walczysz z tym.
- A ostatnia forma? – Antares był szczerze zainteresowany.
- To Avatar – Dworkin chwilę się zastanawiał nad czymś. – Dla Amberytów to forma jakiegoś mitycznego zwierzęcia a dla Chaosytów to czysty żywioł. – Znów zamilkł na chwilę. – Choć są wyjątki.
Wstał i wyciągnął Atut, przez chwilę się koncentrował a potem rozpoczął rozmowę. Antares taktownie wyshiftował sobie parę błoniastych skrzydeł, a przy okazji trochę piegów i parę zniekształceń i odleciał aby nie słyszeć rozmowy. Cieszył się dłuższą chwilą szybowania w spokojnym powietrzu zanim zawołał go ojciec.
- Pójdziesz do Dworców Chaosu uczyć się jak przejść Logrus. Dowiesz się o Nim wszystko co konieczne by nim władać. Ja nie jestem tam mile widziany, dlatego zajmie się tobą wujek Mandor. Słuchaj jego poleceń jakby były moje,… albo może lepiej nie jak moich bo wpadniesz w kłopoty, a nawet śmiertelne zagrożenie. Zrozumiałeś mnie?
- Tak papcio. – Przytaknął chłopak, zaskoczony kategorycznym tonem ostatnich zdań. Patrzył jednak z niedowierzaniem, w taflę wody gdyż jego ciało powróciło do formy amberyckiej, wykorzystując chwilę gdy rozproszył uwagę, skupiając się na skrzydłach.
- Nie opuszczaj Dworców. – Ciągnął starzec.
- Tak papcio. – Znów przytaknął młodzik.
- Nie rozmawiaj z nikim bez obecności Mandora.
- Tak papcio. – Ton Antaresa stawał się coraz mniej przekonujący.
- Nie używaj publicznie form podstawowych. – Ciągnął Dworkin.
- Oczywiście papo. – Antares był już zupełnie nieobecny.
Jednak błyskawicznie powrócił do rzeczywistości gdy jego ciałem szarpnęło potężne zaklęcie. Zerknął najpierw na ojca a potem na taflę jeziora ale nic się nie zmieniło, wyglądał tak samo jak przedtem.
- Co zrobiłeś ojcze? – Zapytał z wyrzutem chłopak.
- Nic jeśli rzeczywiście mnie posłuchasz. – Odparł starzec z nutką złośliwości. – Wiesz,… ppotrafisz czasem doprowadzić mnie do szewskiej pasji. Dobrze, że jesteś jeszcze przewidywalny… prawie.
A teraz użyj tej karty i idź do wujka Mandora. Spotkamy się jak przejdziesz Logrus.
Ucałował syna w czoło i zniknął.
- I nie mów do mnie gwiazdko. - Powiedział w pustkę nachmurzony Antares. Odwrócił się na pięcie i poszedł zrobić coś z tym fatalnym wyglądem zanim pokaże się wujkowi na oczy.

25 kwietnia 2009

Galeria Atutów

Poniżej zamieszczam link do galerii z Atutami Antaresa oraz atutami graczy. Ponieważ nie jestem rysownikiem, postanowiłem spędzić trochę czasu w internecie i wyszukać obrazy odpowiadające najbardziej, moim zdaniem, naturze przedstawionych osób i miejsc. Porobiłem z nich miksy, lub zretuszowałem i... jest jak jest. Z biegiem czasu będę dodawał kolejne karty. Do tego zasobu zawsze będzie się można odwołać klikając z prawej strony w okienku "Wkład graczy" link "Atuty ANTARESA".


23 kwietnia 2009

Ścieżka Służby - pamiętnik Musashiego Endera

Data 10235.0268

Nie działa, znów nie działa. Moje maszyny dotąd były w stanie skopiować każdą substancję odnalezioną w Cieniach jednak proch z karabinów Avalonu wydaje się wymykać wszelkim znanym mi zasadom chemii. Cannabis nie jest w stanie przeprowadzić analizy cząsteczki, a uzupełniłem jej bazy danych substancjami z tysięcy Cieni. Najwyraźniej to zbyt mało. Przynajmniej kaliber 7.62x51 NATO z Cienia-Ziemi jest na tyle uniwersalny że mogę go dostosować do kilku bardziej zaawansowanych modeli broni niż stare G3 wujka Corwina. FN-SCAR sprawdził się przy próbie wejścia do Amberu, którą przeprowadziliśmy z Martinem, tak samo jak snajperka M110, ale amunicja, brakuje mi amunicji... Tego co mam nie wystarczy na wyposażenie nawet kompanii piechoty. Potrzebuję znaleźć źródło...

Data 10235.4541

Moc kamienia blokującego Atut chyba się wyczerpuje. Mimo amuletu, skontaktował się ze mną Kamui, paplając coś o konieczności wkradnięcia się do zamku Amber. Jasne i co jeszcze. Caine, Julian i ta półryba Neidar z pewnością postawili na nogi całą załogę zamku. Dopóki nie powie mi o co chodzi, może o tym zapomnieć.

Data 10235.6897

Ojciec żyje!! Ciekawe co z ciocią Fi. Nakazał mi odbić Amber. Gerhard raczej nie jest zainteresowany. W międzyczasie konsul Konkordatu Lirańskiego poprosił o wsparcie w walce z bandą piratów. Nakazałem Cannabis aktywację 12 Floty i wysłanie jej w celu wsparcia Lirańskej Milicji. Nie przewiduję problemów.

Data 10235.8875

Cień z prochem Avalonu pozostaje przede mną ukryty. Logrus zmierza do celu, jednak w ostatniej chwili przeciąga mnie zupełnie gdzie indziej. Tak jakby ten Cień został odcięty, zablokowany... Skoro Logrus nie może mnie tam zanieść potrzebuję jakiegoś adepta Wzorca.

Data 10235.9877

To ciekawe. Raporty donoszą o klęsce i zniszczeniu 12 Floty. Nikt w tym Cieniu technologicznie nie dorównuje moim flotom. Muszę przyjrzeć się temu bliżej. Nakazałem Cannabis zebranie pozostałych flot. Ktokolwiek to jest, zadarł nie z tym Amberytą co trzeba. Jeśli mam oswobodzić Amber nie mogę mieć kłopotów na własnym podwórku.

Data 10236.0001

Zostałem zaatakowany!! W chwilę po tym jak przez Atut skontaktował się ze mną Kamui i przeszedł do mnie wraz Martinem i Blake'em, te same okręty piratów, które zniszczyły 12 Flotę, przebiły się przez perymetr obronny Domu. Wszystko zaczyna składa się w jedną całość. Odcięcie Avalonu, burza Cienia w Karelii, w którym mieszkał Blake i teraz ten atak. Ktoś próbuje pozbawić nas podstawy na których mógłby wyjść atak na Amber. Tą flotą dowodzi pewnie Caine...

Pierwsze Ząbki

Wprowadzenie: Zgodnie ze zobowiązaniem podjętym na sesji umieszczam tu opowiadania o Antaresie, synu Dworkina, znanym pod imionami Nathanael, Kamui Shirou, Escherin i wieloma wieloma innymi. Poniżej opowiadanie pierwsze, okres wczesnego niemowlęctwa.

Na początku był Chaos…

był tam również wtedy gdy Antares po raz pierwszy otworzył oczka na świat.


Mała izba wykuta w litej skale, duże okna bez ościeżnic i szyb. W pomieszczeniu widać jedynie dużą, drewnianą skrzynię i dziecinne łóżeczko. Na ścianach naturalistyczne obrazy, ukazujące demony w okropnych pozach, jeden z obrazów spalony do połowy. Wszechogarniający wszystko zapach siarki, piżma i wanilii wydawał się nie przeszkadzać śpiącemu bobasowi. Ale gdy z pomieszczenia obok doleciał stłumiony przez ściany ryk, malec drgnął i zaczął kopać nóżkami. Antares był podobny podobny do swojego ojca. Chociaż (jak miał się przekonać) miało to mieć dla niego wielkie znaczenie. Ale na razie malec nie zdawał sobie z tego sprawy i dzielnie darł kołderkę na strzępy swoimi pazurkami. Fraktale na niebie przeszły nagle z czerwieni w głęboki fiolet ale lewa strona nieba załamała się i przyjęła metalicznie srebrną barwę, rozlewając oślepiające światło po całym dominium. Antares zamrugał i spojrzał na świat. Najpierw zobaczył sufit… gotycko-barokowy z bogato rzeźbionym ożebrowaniem. Potem jego wzrok powędrował w kierunku prawego okna gdzie fraktale już powoli kontynuowały swoją zmianę kolorów dążąc teraz do żółci i zmieniając swój układ w kształt wirującej galaktyki. Potem spojrzał w okno na wprost ale tam widać było teraz nicość. Malec przekręcił główkę w lewo wygrzewając się w srebrnym cieple. W tym momencie w drzwiach stanął demoniczny smok. Jego pysk z rogami osadzony był na pokrytym łuskami humanoidalnym tułowiu, z którego sterczały olbrzymie błoniaste skrzydła. Całości dopełniały nogi zakończone ostrymi jak brzytwy pazurami. Demonica zatrzymała się chwilę w wejściu analizując aktualne prawa chaosu w pomieszczeniu. Gdy uznała że wiele się nie zmieniło, podeszła do łóżeczka, sprawdziła temperaturę mleka z butelki Johnson & Johnson Poland sp. z o.o i zaczęła karmić malca. Antares rozpoznał ją od razu, ten zapach czuł od pierwszych chwil gdy pojawił się w Otchłani. Teraz jednak chłonął „Bebiko 2” na równi z cudownym obrazem swojej matki. Uśmiechnął się lekko, na co matka zareagowała mruknięciem przypominającym pocieranie dwóch szyb pomiędzy którymi są ziarna piasku. Maluch odprężył się, zamknął obie pary powiek. Matka kontynuowała „mruczenie” widząc, że synek powoli otula się skrzydełkami i zasypia. Butelka była już prawie pusta, matka poprawiła pieluchę, która trochę się poluzowała wokół ogonka. Nagle w kołysce rozległ się cichy dźwięk i butelka odskoczyła od pyszczka Antaresa. Demon spojrzał zaskoczony na butelkę, teraz pozbawioną smoczka przy pomocy niezbyt równego cięcia. Z kołyski dochodziły dźwięki żucia gumy. Matka wyszczerzyła kły, w czymś co chyba tu uchodziło za uśmiech. Bezszelestnie odsunęła się od kołyski i wyjęła kartę. Połączenie nastąpiło prawie natychmiast. W „oknie atutowym” widać było starca za stosem książek porozrzucanych w nieładzie na biurku.

- Co się stało Sashmir? – zapytał lekko zaniepokojonym głosem.

- Wszystko w porządku, myślę że ucieszy cię wiadomość, że naszemu maleństwu wyrznęły się ząbki, wszystkie w jedną chwilę. – szepcząc demon jeszcze bardziej wydobywał nutę szkła i piasku w swoim głosie.

- Nie użyłaś shiftowania? – zainteresował się Dworkin.

- Nie skarbie. – Demon zdawał się być bardzo podniecony i z trudem panujący nad sobą.

- Widzisz mówiłem ci, że jest w nim też dużo podobieństwa do ciebie – ojciec uśmiechnął się przelotnie – a teraz wybacz ale mam w głowie interesujące doświadczenie. – przerwał kontakt.

- Na pewno jest podobny do mnie - szepnęła już do siebie - ale te kolory... w rodzinie nikt takich nie miał.

Podeszła do łóżeczka, maluch spał już. Delikatnie wyjęła mu z pyszczka, uzbrojonego teraz w rząd ostrych trójkącików, pogryzioną końcówkę smoczka. Wyrzuciła resztki kołderki w ścianę i wyjęła z kufra pełnego okryć kolejną dziecięcą kołderkę w kwiatki. Wiedziała, że niedługo będzie cieszyć się jego bliskością, w końcu jej syn jeśli przeżyje stanie się Lordem Logrusu i władcą Wzorca. A to oznacza, że może stać się jedną z najpotężniejszych istot jakie zna świat i poza świat. Jeśli przeżyje. Ale teraz wyrżnęły mu się ząbki… Przechyliła w zamyśleniu głowę lekko w lewą stronę i spojrzała na Antaresa jednym z tych swoich spojrzeń, rozmarzonych spojrzeń, ponownie ukazując rząd potężnych kłów. Każdy normalny Amberyta nazwał by to spojrzenie: „Już mi nie uciekniesz, mam cie i zamierzam zjadać cię po kawałeczku”. Ale co to znaczy normalny w Otchłani Chaosu?...

22 kwietnia 2009

Dziewięciu dresów Amberu - cz. I

Ilekroć Amber mieszał się w moje prywatne życie, zawsze oznaczało to kłopoty.

Najpierw ojciec postanowił na pięć minut pojawić się w moim uporządkowanym świecie, obdarzając mnie wzorcem, odpowiadając na pytania, których nie chciałem mu zadawać a wiele innych pozostawiając bez odpowiedzi. Potem jego cienie kolejny raz wstrząsnęły moim radosnym i podróżniczym życiem, ostrzegając mnie przed zdradzieckim wujostwem i ofiarowując miecz, który teraz noszę przy pasie. Hmm... Akurat Wzorzec i miecz są całkiem w porządku, mimo, że nie całkiem wiem jak działają. Zacznijmy jeszcze raz.

Ilekroć Amber mieszał się w moje prywatne życie, przeważnie oznaczało to kłopoty.

Trwały przygotowania do mojego ślubu z córką króla Karelii. W zasadzie nie wiem dlaczego się na niego zdecydowałem, ale miało być fajnie. Miałem zostać następcą tronu, dowódcą armii, floty i czego tam jeszcze. Wszystko czego potrzebuje osoba z moimi aspiracjami i zdolnościami. I wtedy pojawił się Amber i wszystko trafił szlag.

Najpierw skontaktował się ze mną ten, jak mu tam, Natanael, wyglądający wypisz-wymaluj jak nocne marzenie pedofila i ostrzegł przed zbliżającą się zagładą. Zagłada w postaci drżenia ziemi, kłębiących się czarnych chmur i czego tam jeszcze nastąpiła chwilę później. Cóż było myśleć - miecz w łapkę, kobietę w drugą łapkę i w nogi przez wzorzec. Plan dobry, tylko że wzorzec jakoś nie chciał zadziałać. Pewnie nie było zasięgu czy coś, jak to w trakcie burzy. Popsuł się i tyle.

Poprosiłem pana N. żeby przeciągnął mnie do siebie przez atut. I dobrze, bo nie wiadomo jak by się to dla mnie skończyło. Zabrał nas do swojej rezydencji w jakimś cieniu. Co to za miejsce! Od samego widoku zrobiło mi się gorzej - zamek na unoszącej się w powietrzu skale, jakieś mosty, jakieś latające łodzie. Kto to wymyślił? Cóż - było nie było, zająłem się uspokajaniem Kaliope i zapoznawaniem z innymi gośćmi Natanaela.

Kogo tam nie było! Niewidoma królowa Amberu, której męża zabił jakiś uzurpator, jakiś Martin (chyba jej syn) - straszna beksa, do tego jacyś fruwający służący i inne dziwy. Wizja Salvadora Dali byłaby normalniejsza od tego pokręconego miejsca i dziwnego towarzystwa.

Uradziliśmy, że to pewnie ci uzurpatorzy są odpowiedzialni za wszystko - i za burzę, która zniszczyła moje niedoszłe królestwo, i za śmierć Randoma - króla Amberu i w ogóle za wszystko. Cóż - tron Amberu wart jest zdobycia, a przebywanie z moją niczego nie rozumiejącą małżonką to średnia opcja. Znacznie lepiej jest działać - uradziliśmy więc, że zgromadzimy wojska i odbijemy Amber. Musashi, skośnooki syn Benedykta postanowił nam pomóc. Przeciągnął nas do siebie przez atut. Nie zdążyłem się nawet rozejrzeć po pomieszczeniu i przywitać jak należy, gdy coś zaczęło się trząść.

Pewno znowu trzeba będzie uciekać. Ech, życie...